poniedziałek, 28 listopada 2022

Urodziny

 Wczoraj świętowaliśmy urodziny Syna. 9. Była restauracja*, gdzie kot-kelner przyniósł prezent i dał się głaskać i powiedział "Kocham Cię" a z głośników poszło "Sto lat". I był tort maluch (nie wyrosłam z głupot ;) ). I wymarzona gra od dziadka.

A potem wygłupy w domu, które skończyły się wielkim śmiechem i prysznicem w ubraniu. Bo Osobisty zatachał Syna do łazienki grożąc, że go wsadzi, jak stoi, a temu się ten pomysł szalenie spodobał. A potem Syn chciał, by ktoś jeszcze się tak wykąpał. Tak niewiele trzeba do szczęścia.


*Magillo polecamy niezmiennie, choć od nas to kawał drogi. Choć ja się tam chwilami czuję niezręcznie, bo ktoś co chwilę przychodzi pytać, czy na pewno wszystko w porządku i czy smakuje. A jak Córa nie dojadłą burgera to od razu przyszli, czy smakowało, czy coś może było nie tak. Ja wiem, że to dobrze o nich świadczy, ale czuję się dziwnie z taką troską.

 I papuga mnie użarła. Bo kto to widział chcieć wziąć na ręce bez okupu w postaci żarcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz