wtorek, 25 maja 2021

Jak to z tym szczepieniem było

 Nie wiem, jak to się stało, ale oboje z Osobistym wypełniliśmy formularz dla chętnych na szczepienie, a tylko ja dostałam skierowanie przed terminem na mój rocznik. Ale nie powstrzymało nas to, posiedzieliśmy w jego terminie do północy i się zapisał na ten sam dzień i w to samo miejsce. Wybraliśmy Astrę, bo Pfizer był daleko od nas. No dobra, po Astrę też musieliśmy jechać, ale nie aż tak daleko. Po przeczytaniu kilku artykułów, po rozmowach z kilkoma lekarzami lub osobami zbliżonymi uznaliśmy, że w zasadzie każda jest na tyle niesprawdzona, że nie wiemy, co będzie za parę lat, a boimy się tu i teraz.

Przyjął nas fantastyczny lekarz, wypytał o wszystko, zapytał, czy mamy wątpliwości, więc zapytałam, czy dostanę trzecią rękę, czy też będę świecić i zaoszczędzę na rachunkach. Niestety, stwierdził, że nie mieli takich przypadków, ale zawsze mogę być pierwsza. Westchnęłam, że w takim razie na bujną czuprynę i szczupłą sylwetkę też nie mam co liczyć i poczłapałam do pielęgniarek.

I tu w zasadzie byłoby po wszystkim, ale panie nam termin następny na 1 sierpnia wyznaczyły, a my jakby wtedy jesteśmy w Świnoujściu, więc jakby nie bardzo. Ale panie nie mogą, trzeba na infolinię, ale do tego jeszcze wrócę.

Po szczepieniu pojechaliśmy na zakupy i odebrać pamiątki komunii. W domu też było ok, gdzieś tak do 21, kiedy zaczęło się dziać. Najpierw zaczęła mnie boleć głowa, potem zrobiło mi się zimno. Bez gorączki, z ciepłym ciałem i z dreszczami takimi, że zęby mi prawie wyleciały. Osobisty się ze mnie śmiał, że sobie wmówiłam i mam objawy somatyczne. Przestał się śmiać o 6 rano, kiedy jego zaczęło trzepać z zimna. Na szczęście mnie do rana na tyle przeszło, że odwiozłam dzieci do szkoły, położyłam się i zdrzemnęłam na dwie godzinki w wstałam może na lekkim kacu, ale już bez objawów,. Osobistego trzymało dłużej, ale mniej intensywnie.

A teraz wracając do terminów. Od razu po szczepieniu zadzwoniłam na infolinię, gdzie dowiedziałam się, że oni nie mają dostępu do drugich terminów i mam kontaktować się z punktem szczepień. We wtorek trylion telefonów nie pozwoliło mi się skontaktować, w środę miałam siłę dopiero popołudniu i nawet się dodzwoniłam. Po to, by się dowiedzieć, że nie ten numer i mam dzwonić do punktu koordynującego. Udało się dopiero w czwartek, ale za to od strzała i od razu panie zmieniły nam obojgu termin na 20 czerwca, 8 rano. Tak, to niedziela. A że szczepimy się niedaleko Ojcowa, planujemy sobie zrobić od razu miłą niedzielę. Zamawiam pogodę.

A wszystko to działo się w tygodniu poprzedzającym komunię Córy, więc było poprzetykane przygotowaniami.

Trochę nas szczepionka sponiewierała, ale zawsze mogło być gorzej. Zresztą, zakładam, że jak daję sobie wszczepić coś, z czym mój organizm ma walczyć, to on walczyć będzie i nie skończy się na niczym. Dlatego też nie panikowałam, wzięłam Ibuprom, jak radził lekarz i dałam radę.

2 komentarze:

  1. Ile ludzi tyle opinii na temat szczepionek. U nas w rodzinie jest powikłanie po Astrze i 0 przeciwciał. Jedno jest pewne, pandemia trawa nadal..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja z kolei znam kogoś, kto nie ma przeciwciał po Pfizerze. Myślę, że skuteczność i ewentualna szkodliwość wyjdzie za parę lat. Teraz to są bardzo trudne decyzje począwszy od tego, czy w ogóle po czym się szczepić

      Usuń