środa, 23 września 2020

Znów w szkole

 Tak, tak, moje dzieci już zdążyły się pochorować i cały poprzedni tydzień siedziały w domu. W zasadzie jeszcze w niedzielę nie wiedziałam, czy pójdą, ale poniedziałek przywitał nas bez kaszlu i poszli. Ale w zeszły poniedziałek już dzwoniłam do przychodni, bo rozpaczliwe próby leczenia ich Pelavo, tranem, Ritnoskorbinem, inhalacjami i syropami na kaszel nie przynosiły efektu. Pani doktor oddzwoniła, wysłuchała co im dałam i kazała postawić bańki. Jakby do środy nie przeszło, dzwonić i ewentualnie przyjść się osłuchać. I wiecie co? Podoba mi się ten sposób leczenia. Kiedy lekarka uznaje, że trzeba widzieć pacjenta, to wzywa i przyjmuje normalnie, a tak to polega na zdaniu rodziców twierdząc, że to rodzic zna swoje dziecko najlepiej. Ja wiele razy bałam się jechać do przychodni z katarem czy początkiem kaszlu, żeby nie przywlec czegoś jeszcze, a tak mam problem z głowy. Inna sprawa, że pani doktor zna nas na wylot, wie, co dzieciom pomaga, jak przechodzą infekcje i tak dalej, więc pewnie jest łatwiej dzięki temu.

Co poza tym? Wkopaliśmy rury do gruntowego wymiennika ciepła. Ogród wygląda, jak po bitwie, bo to wykop na ponad 2,5 metra miejscami. I wszyscy biadolą, że jest sucho i ja się nawet zgadzam, ale jakby było mokro, to byśmy nic nie zrobili, bo w najgłębszym miejscu woda już bardzo mocno podchodziła. Zgrzać by się nic nie dało. No i osypywało się już i tak mocno, a mokre by leciało, jak nie wiem co. Pewnie jeszcze szerzej by trzeba było kopać. Na szczęście się udało. Wykopaliśmy też jamę pod taras. I efekt jest taki, że ciągle mam w domu brudno, bo my mamy raczej pył i piach, a koty to wszystko wnoszą do domu. Sprzątam i końca nie widać. Dziś może Osobisty to wyrówna i zasiejemy trawę to będzie lepiej.

4 komentarze:

  1. U nas w Przychodni te teleporady to jakaś kompletna porażka, a na wizytę dostać się po prostu nie da, bo lekarze zamknięci w swoich gabinetach, pacjenta na oczy nie chcą zobaczyć. Największym absurdem było - proszę zakaszleć do słuchawki. Do dentysty chodzimy normalnie, do ortodonty też, moja babcia była u kardiologa, neurologa i nefrologa, a rodzinny zamknięty jak w sejfie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobisty właśnie jest na wizycie u rodzinnego. Co prawda prywatnie, ale na NFZ też przyjmują, w tamtym tygodniu byłam z tatą u okulisty, na NFZ. Ale faktycznie u nas w ośrodku to jest koszmar, nie do dostania się, nawet dzieci.

      Usuń
  2. To ja w takim razie nie narzekam na żwirek i kurz w mieszkaniu ;) Sprząta się codziennie, a i tak się pojawia. Czuję się czasem jak w "Interstellarze", gdzie pyliło jak na pustyni.

    Zainteresował mnie ten gruntowy wymiennik ciepła, ale na razie nie mam czasu poczytać więcej na jego temat. Najpierw praca i fascynujące teksty o dziecięcych czapkach. Ale poczytam później :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy czterech kotach nie chcę nic wiedzieć o żwirku. Choć tylko jedna stoi w części mieszkalnej to i tak żwirek jest wszędzie.
      To taka klimatyzacja inaczej

      Usuń