czwartek, 5 marca 2015

Niemowa

Ja wiem, że plan to coś, co wygląda w rzeczywistości zupełnie inaczej. Wiem, no, ale żeby aż tak? Ciacha nie było. Bo w nocy zaczęło mnie dusić i odwołałam, bo ledwo żyłam. Pominę już, że Syn też katarowy, gonią mnie ze szczepieniem, ale co tam, Osobisty by się zajął, ale to ja się pochorowałam najbardziej. Próbowałam, naprawdę, syropy, mleko z miodem i czosnkiem (pite tylko jak naprawdę chora jestem), Vics do picia, herbata z miodem i cytryną i w ogóle na miejscu choroby to bym się zastanowiła, czy nie nawiać przed tym naporem cudowania. Nie nawiała. Osobisty załatwił kurację na wieczór. Faktycznie, już mnie nie kaszle na sucho. Ale dostałam w prezencie katar i... Nie mówię. Cholera, no, nie mówię. To znaczy mówię, ale iście artystycznie. Szeptem do mnie mów, mów szeptem. Jak nie mówię szeptem, to skrzeczę, pieję i i tak mnie nikt nie rozumie. Za co ta kara, to ja nie wiem. Stracić głos dla mnie, to jak zostać kaleką dla faceta. Dzieciaki patrzą na mnie, jak na kosmitę, a Córa tylko powtarza: "mamo, głośniej"
Jak ktoś znajdzie mój głos, to proszony jest o jego naprowadzenie na drogę cnoty i prawdy. I żadnych mi tu insynuacji, że nie nagadam głupot, bo pisać nadal mogę. Jak to dawniej było: "klawiatura sprawna i gotowa, aby znowu kogoś oczarować."

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Już się dałam. Skończyło się na antybiotyku

      Usuń
  2. Kurczę, kuruj się. Grypa szaleje, trzeba się jakoś bronić:)

    Zdróweczka!

    OdpowiedzUsuń