wtorek, 2 lipca 2013

Morze, nasze morze i parę słów o Dzidzi

Wczoraj uświadomiłam sobie, że jeszcze tylko miesiąc dzieli nas od byczenia się na plaży. Staram się nie ekscytować, bo jak dalej się będę czuła, jak się czuję, to nie pojedziemy, bo nie dam rady. I nic nie pomoże moje chcenie.
Poza tym... Nic nowego. Brzuszek rośnie, Dzidzia kopie, już coraz mocniej. Czekam, aż Osobisty będzie mógł poczuć. W pierwszej ciąży to było dla niego niesamowite przeżycie. 17 wybieramy się na połówkowe, wszyscy. Mam nadzieję, że Córa choć trochę da tacie popatrzeć. A potem 25 wizyta i decyzja, co z hematologiem i co z wakacjami. Może mi się samopoczucie unormuje. Zresztą, ciężki czas mnie czeka, bo mama się do sanatorium wybiera i wszystko spadnie na mnie, na czele z żywieniem taty mojego, co łatwe nie jest, bo to nie, a tamto nie. Ale nie zamierzam się przejmować, nie zje, będzie głodny chodził. Dzidzia ważniejsza.

5 komentarzy:

  1. Jak mama wyjedzie do sanatorium to bedziesz miala przedsmak tego jak to jest z dwójka dzieci ;))
    Trzymam kciuki za dobre wyniki i zeby wyjazd nad morze do skutku doszedł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moim ojcem to jak z bandą rozwydrzonych pięciolatków...

      Usuń
    2. dlatego bardzo dobra taktykę objęłas Pani Pedagog ! Piatka z plusem ! ;) :*

      Usuń
  2. Oby wszystko było dobrze i wyjazd się udał- należy Wam się odpoczynek;)

    OdpowiedzUsuń