wtorek, 29 kwietnia 2008

Zmieniłam się?

            Przeczytałamdziś notkę o pożegnaniu przyjaciół. Przemówiła dlatego, że z mojego życiawłaśnie oni odchodzą. Zostało mi nawet zarzucone, że z mojej winy. Zastanowiłamsię nad tym i fakt, jestem winna.

            Uderzyłomnie to po ostatnim tygodniu. Tydzień był trudny pod względem zajęć. DoInstytutu przyjechali Niemcy i trzeba się było nimi zająć. Wyjazd doOświęcimia, ogromne wrażenia. Pożegnalny wieczorek wymieszany ze spotkaniem zeznajomymi. Ogólnie inne towarzystwo. Jaka różnica? Ludzie doroślejsi, z problemami,które naprawdę przyginają do ziemi. Rozmowy na poziomie. Przegadane godziny otraceniu ukochanych ludzi, czy to przez zawód czy przez chorobę. Dwuznaczneżarty, które nikogo nie peszą, wygłupy, które rozładowują napięcie i pozwalająwrócić do rozmowy mniej spiętym. Żadnych pretensji, zniekształceńwypowiedzianych słów czy obrzucania się błotem. Przecież można inaczej…

            Tak,zmieniłam się, wydoroślałam, dojrzałam. To, czy mieć nowe buty, czy torebkęzeszło na plan dalszy przez jeden telefon. Bo trzeba ratować człowieka, trzebaratować siebie. Wtedy można po prostu zostawić małą wiadomość i otrzymać niepocieszenie, ale radę i wsparcie. Jestem winna, mam plany na przyszłość i imteraźniejsze życie podporządkowuję. By kiedyś, niedługo mieć to, o czymmarzymy. Marzymy, bo nie jestem sama. W związku z tym zmieniło się wszystko, tonaturalne.

            Tak, jestemwinna, zmieniłam się. Jednak nadal mam wrażenie, że moje zmiany są na plus, araczej są naturalne.

            Jestemsobą, kobietą, partnerem, przyjacielem. Czy to źle? Można na mnie narzekać, aleproszę o logiczne zarzuty. Bo z innymi trudno nawet dyskutować. No, chyba, żektoś twierdzi, że tego nie umiem…

piątek, 25 kwietnia 2008

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

Chłopczyca w kobiecie

            Niedawnozostało mi zadane pytanie czy kobieta może być troszkę chłopczycą. Zaskoczonazostałam, nigdy nad tym nie myślałam, aż do tego momentu. Wniosek nasunął misię dość szybko. Nie tyle może, a powinna. Nie chodzi mi oczywiście o chód czylas na nogach, co to to nie. Raczej o sposób zachowanie, zadziorność, pewnegorodzaju pewność siebie, która fascynuje i przyciąga.

            Chłopczycamoże pozwolić sobie na pewien luz w kontaktach i nikt nie poczyta jej tego zazłe lub niewłaściwe, bo w tym cały jej urok. Rozmowa z mężczyznami jej niekrępuje, czasem sama ją zaczyna i prowadzi. Oczywiście nie o wszystkim, ale owiększości spraw rozmawiać umie i nie płoni się jak pensjonarka. Ma prawo dowłasnego zdania i nie waha się go wypowiedzieć, nawet w ostrych słowach, niekrępuję jej konwenanse i etykieta rodem z dziewiętnastego wieku.

            Takakobieta może z powodzeniem założyć męską koszulę i wyglądać w niej świetnie.Czemu? Bo ma w sobie pewną nonszalancję, która jeszcze bardziej podkreśla jejkobiecość. Równie pięknie jej w zwiewnej sukience i szpilkach co w wyciągniętymswetrze i starych spodniach. Zna swą wartość trzyma się jej i nic nie zmienitego podejścia. Umie walczyć o siebie, a nie tylko czekać na księcia na białymkoniu.

            Co jeszcze?Kobieta, która jest w części chłopczycą nie może być wulgarna, daleko jej od tego. Od takiejkobiety bije klasa, nie salonowa, po prostu zwykła, kobieca. Uśmiechem powalana kolana, ripostą rozkochuje a spojrzeniem zabija. To cała ona. I może tu tkwisekret tego odwiecznego „czegoś”?

wtorek, 15 kwietnia 2008

Pro-ana

            Pod tąnazwą kryją się blogi anorektyczek lub kandydatek na takowe. Kobiet, dziewczyn,czasem dzieci, ogarniętych manią odchudzania, a nawet, nie nie boję się tegosłowa głodzenia się.

„1. Jeśli nie jesteś szczupła, to znaczy, że nie jesteśatrakcyjna.
2. Bycie szczupłą jest ważniejsze od bycia zdrową.
3. Będziesz się głodziła i robiła wszystko, co w Twojej mocy, aby wyglądaćcoraz szczuplej.
4. Nie będziesz jadła bez poczucia winy.
5. Nie będziesz jadła niczego bez ukarania siebie za to.
6. Będziesz liczyła każdą kalorię i ograniczała ich ilość.
7. Najważniejsze jest to, co mówi waga.
8. To proste: chudnięcie jest dobre, a przybieranie na wadze - złe.
9. Nigdy nie jesteś „zbyt” szczupła.
10. Bycie szczupłą i niejedzenie są dowodami silnej woli.
11. Waga jest wskaźnikiem moich codziennych sukcesów i porażek.
12. Wierzę w perfekcję i chcę ją osiągnąć.
13. Droga do szczęścia jest stawaniem się kimś lepszym niż wczoraj.”

            To takimały wyrywek tego, co można znaleźć na tych blogach. Więcej nie przytoczę, jakktoś będzie chciał, to znajdzie bez trudu, jest tego naprawdę dużo, za dużo.

            Co leży upodstaw? Jak bardzo trzeba w siebie nie wierzyć, ile krzywdzących słówusłyszeć, by doprowadzić się do takiego stanu? Anoreksja często wynika z brakupoczucia kontroli nad własnym życiem. Obsesja wagi ma dać to poczucie. Kobietama wiedzieć, że coś od niej zależy, że coś potrafi i dokona czegoś, na co staćniewielu. Zdrowie jest nieważne. W lustrze widać tylko tłuste ciało, nawet,jeżeli otoczenie widzi to inaczej. Jedzenie to koszmar, coś, co brudzi odwewnątrz, a więc jest niepożądane. Umysł zaplątany w sieć urojeń, przyrzeczeń,zakazów i nakazów. Przed oczami kalorie i waga, waga, która nie chce pokazaćzera, gdyż to jest ich waga wymarzona.

            Nie makobiety całkiem z siebie zadowolonej. Zawsze jest coś, co chce się zmienić,najczęściej schudnąć. Obrazy, którymi zarzucają nas wszystkich media lansująchudość, bo to nie jest ciało szczupłe, a chude. Kobiety bez piersi, ze sterczącymikośćmi stają się symbolem seksu i piękna. Niejedna za tym poszła i uczyniła zanoreksji przyjaciółkę.  By już nieusłyszeć słów potępienia swej figury, by mieć kontrolę, by czuć się piękną ipożądaną. Jak jest naprawdę? Nie ma tu żadnej kontroli, jest jej utrata,całkowita, trudna do pokonania. A ich pragnienie jest chore. A ta chorobakończy się śmiercią…

piątek, 11 kwietnia 2008

Dotyk, lśnienie

Otulona ramionami jak skrzydłamiAnioła.

Ciepło i bezpiecznie. Jednymspojrzeniem zatrzymany czas, kręci się tylko wokół jednej chwili. Muśnięciapalców odkrywają powoli wnętrze pragnące już tylko tego jedynego. Odkryteobszary, uśpione, nie rozbudzone do tej pory wybuchają kaskadą uczuć iuniesień. Wstyd ulatuje z kolejnymi pocałunkami zastąpiony przez czystą miłośći oddanie. Palce natrafiają na gładkość, uległość. Ta chwila jest wszystkim,wszystko jest tą chwilą. Nic innego się nie liczy, poza drżeniem ciała,roziskrzonymi oczami. W nich tylko jedno pragnienie, nieograniczone niczymmarzenie zespolenia, zanurzenia się w drugiej osobie i zlania się w jedno.Zmysły wyostrzone do granic możliwości bez problemu wyłapują uczucia, zapachy,smaki. Wszystko zmieszane razem, dające nowy wymiar.

            Dotyk,lśnienie. Feeria odczuć.

            Czaswybucha z nową siłą, nadrabia swą nieobecność wśród tych dwojga. By znów uśpićzmysły i dać im… Siebie.

środa, 9 kwietnia 2008

O homoseksualizmie na poły naukowo

           „Homoseksualista-osoba, której  pociąg płciowy jest wyłącznie lubprawie wyłącznie skierowany do osób własnej płci i która wyłącznie lub prawiewyłącznie w ten sposób uzyskuje zadowolenie  seksualne” (Boczkowski, 1988)Definicja dość stara, ale oddaje to, o czym chcę pisać. Według danychstatystycznych w populacji jest od 2 do 6 procent osób homoseksualnych. Liczbata wynika z tego, że osoba może być tylko i wyłącznie nakierowana na kontakty zosobą tej samej płci lub czuć pociąg do płci obu, choć w drugim wypadku lepiejmówić o biseksualizmie. Homoseksualista z reguły nie czuje podniecenia na myślo płci przeciwnej i w takich związkach się męczy.

           Dziś uznaje się homoseksualizm za jedną, obok heteroseksualizmu ibiseksualizmu, z orientacji seksualnych człowieka, czyli jest jak najbardziejnormalny. Z przytoczonych już danych statystycznych wynika, że każdy człowiekzna choć jedną osobę homoseksualną, oczywiście statystycznie. Może o tym niewiedzieć lub faktycznie nie znać. Oburzające jest jednak to, że jeżeli jużokaże się, że faktycznie zna się geja lub lesbijkę to z kolegi / koleżankistaje się ona wrogiem. Przecież jest człowiekiem, nic się nie zmieniło,absolutnie nic. LAMBDA przeprowadziła badania, chcąc obalić pewne stereotypy krążącew społeczeństwie. Przedstawię te stereotypy z komentarzem LAMBDY.

„Raport odyskryminacji ze względu na orientację seksualną w Polsce” autor „LAMBDA”

Dlaczegonie można zaakceptować homoseksualizmu:

- ponieważjest nienaturalny– w każdej społeczności istnieje odsetek osób o zdecydowanejorientacji homoseksualnej, ostatnie badania dowodzą, że ludzie rodzą się zokreśloną orientacją i można ją zmodyfikować tylko w pewnym stopniu

-wprowadzanieład moralny –moralność to kwestia osobista, nikt nie może jej narzucić

- zagrażarodzinie – liczba gejów i lesbijek jest stała i nie stanowi zagrożenia wymarciaspołeczeństwa

- uwodzą ideprawują dzieci –nikt nie akceptuje wykorzystywania dzieci

- nienależy mówić o tym w szkole i w telewizji – otwarte mówienie o homoseksualizmienie doprowadza do wzrostu liczby osób homoseksualnych w populacji

- gejedomagają się specjalnych przywilejów – demokracja polega na równości praw ipaństwo ma obowiązek tą równość zapewnić wszystkim obywatelom

- prowadząsię niemoralnie –po poszukiwaniach partnera preferują związki stałe więc nieróżnią się diametralnie od osób heteroseksualnych

- chcąadoptować nasze dzieci– badania dorosłych wychowanków par homoseksualnych niepotwierdzają, by dzieci te różniły się czymś od dzieci wychowywanych przezsamotnego ojca lub matkę.

- powinnisię leczyć – można jedynie zmodyfikować niektóre przypadki (biseksualizm nahomoseksualizm np.)

- mogę ichzaakceptować jak będę żyli w celibacie – celibat to wybór i nie można gonarzucić

- niechrobią co chcą, byle w ukryciu – przejawy miłości heteroseksualistów sądozwolone, nie ma racjonalnego powodu by zabronić ich parom homoseksualnym.(Lew-Starowicz).

           Zaznaczam, że mimo powołania na autorów różnych nie jest to tekst naukowy ijako taki być traktowany nie może. Jest raczej moim głosem w dyskusji popartymautorytetem ludzi mądrzejszych ode mnie, z którymi się zgadzam.

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Post inny niż wszystkie

            To będziepost inny niż poprzednie.

            Wczorajmiałam paskudny dzień. Naprawdę jeden z gorszych w ostatnim czasie. Nie będęsię wdawać w szczegóły, nie po to to piszę. Chciałam natomiast podziękować moimprzyjaciołom, którzy podali rękę. Przede wszystkim chciałam podziękowaćRobalowi, z którym rozmowa wiele mi dała i postawiła na nogi pozwalając na nowosię uśmiechnąć. Dalej, choć bez stopniowania dziękuję Tej Agnieszce, Dero, A.,A., G. i K. Za reakcję i zainteresowanie. Dziękuję, że jesteście, że mogę Wasnazwać przyjaciółmi, takimi prawdziwymi, na których można liczyć. Kiedyś niesądziłam, że znajomości tylko wirtualne mogą coś znaczyć, dziś wiem, że mogąznaczyć bardzo wiele. Mogą dać siłę, uśmiech i nadzieję. Oczywiście nie każda zwymienionych osób jest w moim życiu tylko wirtualnie. Jednak tym wirtualnymdziękuję podwójnie, za zaufanie jakim mnie darzycie i za wszystko co od Wasmam. Za szczerość, na którą mogę liczyć i za masę rzeczy nie do wysłowienia iopisania. Po prostu, za to, że wsiedliście do mojego pociągu i zostaliście wprzedziale na dłużej.

niedziela, 6 kwietnia 2008

Manifest jeszcze nie matki

Nie wiem jeszcze jak będzie, gdybędzie dziecko. Wiem natomiast, że będę wywalała przez okno za dwa pytania skierowanedo mojego dziecka. Najpierw oczywiście będzie słowna prośba, a dopiero potemwywalanie. Bez względu na to, kto o to zapyta.

Pierwszym takim pytaniem jest „Amasz już narzeczoną/ narzeczonego?” skierowane do małego dziecka. Po pierwszewprowadza dziwne poczucie, że tego narzeczonego mieć trzeba, a skoro się go nieposiada to się jest gorszym. Poza tym czy ktoś się zastanawiał w ogóle do kogoto mówi? To jest dziecko i jako takie nie interesuje się płcią przeciwną, nie wtym sensie przynajmniej. Wynika to z podstawowych praw rozwoju człowieka. Apotem, gdy dany człowiek ma lat piętnaście to cała ta zgraja pytających woła o pomstędo nieba bo to dziecko jeszcze a amory mu w głowie. A kto to zaczął?

Drugim głupim pytaniemnarażającym zadającego na szybkie wyjście z mojego domu jest „ A kogo bardziejkochasz, mamusię czy tatusia?” Litości!! Dziecko kocha rodziców po prostu, bosą, bezwarunkowo i nie stopniuje tej miłości. Wymaganie od niego takiej odpowiedziwprowadza chaos i niepotrzebny stres, bo przecież jak powie, że mamusię totatusiowi będzie przykro i na odwrót a pytanie jest proste, trzeba wybrać. Poco pytam? Nie można przyjąć z góry, że dziecko rodziców kocha po równo?

Prócz tych pytań do szewskiejpasji jak sądzę doprowadzi mnie każde zdrabnianie w stylu „źjeś ziupkę?”, „jakamajutka jąćka” i tarmoszenie za policzki z przesławnym „a tiutiutiutu”. Nieżyczę sobie, by moje dziecko miało wadę wymowy przez skretynienie niektórychdorosłych. To tyle mojego manifestu.

sobota, 5 kwietnia 2008

Koniec tygodnia

            Doleczamsię powoli, oj bardzo powoli. Z całych ostatnich nerwów boli mnie żołądek iprzestać nie chce. Ale walczę z nim dzielnie.

            Wczoraj napoprawę nastroju poszłam do fryzjera, działa zawsze, nawet jak to tylkoskrócenie grzywki. Wreszcie wyglądam jak ja (czyli z włosami w oczach).Oczywiście funkcja terapeutyczna też się sprawdziła, wyszłam zadowolona iuśmiechnięta.

            Najgorszejest to, że przez to moje chorowanie wszystko leży, cała robota do wykonania najuż i na wczoraj. Już nie wspomnę o zaległościach towarzyskich. Przemyśleńgłębokich też nie uświadczycie, jak ktoś liczył na prowokację to musi poczekaćaż moje szare komórki na miejsce wrócą, albo się obudzą, albo cokolwiek, bo niemam pojęcia co się z nimi stało. Mam nadzieję, że nie wyparowały na dobre.

            Chciałamiść do kina. I albo faktycznie nie ma na co, albo ja mam jakieś wymaganiadziwne. Zakończy się pewnie na jakimś domowym seansie.

             Znowu schudłam. A może nadal chudnę...

czwartek, 3 kwietnia 2008

Zdrobnienia

Rybko, kotku, maleństwo, słoneczko, żabciu… Mówiąc krótkozdrobnienia wszelakie. Każdy takie w swoim życiu słyszał, pewnie nie jeden raz.Jednym to nie przeszkadza, innym wręcz przeciwnie. Ja należę do ludziusytuowanych pośrodku. Jest grupka osób, które mogą używać zdrobnień ispieszczeń w stosunku do mnie, ale jest grupa, wśród której tego nie toleruję.

Każda osoba ma swoją strefęintymną, nieprzekraczalną. Sądzę, że chodzi zarówno o kontakt fizyczny jak isłowny. Ktoś może nie życzyć sobie, by go dotykał ktoś obcy. „Obcy” rozumiem tujako nikt z rodziny, przyjaciół, czyli zwykły znajomy, którego widujemy w pracy, ale na mianoprzyjaciela nijak nie zasłużył. To samo tyczy się słów. Ktoś, kto jest znajomymnie ma prawa mówić zdrobnieniami, szczególnie zwierzęcymi. Nie mogę zdzierżyć,jak ktoś mi rybkuje, kotkuje i żabciuje. Jest naprawdę mała liczba osób, któretak się do mnie mogą zwracać. Są to przyjaciele i oczywiście ukochanymężczyzna. Reszcie tego prawa nie nadałam i nie rozumiem, czemu oni je sobienadali sami.

Całość akcji zdrobnieniowejkojarzy mi się z „Atiutiutiu…” wyrażanym do dziecka. Jak do kretyna lub istotyniższej sobie. To absolutnie nie stwarza atmosfery przyjaznej i miłej. Nie pokonujebarier, wręcz je tworzy. Tworzy sztuczne przyjaźnie, a nawet stopnie, gdziektoś jest wyżej, a ktoś inny jest tylko „Żabką”.

Czy to jest takie trudne, że wrelacjach wystarczy imię? I to niekoniecznie zdrobnione do granic możliwości.

środa, 2 kwietnia 2008

Żyję

"Minuta ciszy po umarłych czasem do późnej nocy trwa..."

.........


Jestem w końcu w stanie usiąść przed komputerem i coś napisać. Znów chorowałam ostatnie dwa dni i to ścięło mnie z nóg. Skomentuję to tylko jednym zdaniem: ja nie przeżyję porannych mdłości jak takowe się pojawią.

Ta Agnieszka niedawno robiła porządek w zaniedbanym kącie. Ja tą decyzję podjęłam w niedzielę i też zostawiłam za sobą pracę, o której niedawno pisałam. Dość miałam wysłuchiwania pretensji pod moim adresem, tonem obniżającym moje poczucie wartości z komentarzem, że to dla mojego dobra. Jestem dorosła i wiem, co jest dla mnie dobre. Atmosfera w firmie nie była. Absolutnie nie wolno tak traktować ludzi,szczególnie jak się ma w stosunku do nich dalekosiężne plany. Odeszłam, plany się skończyły. Muszą znaleźć sobie kogoś innego kto da sobą pomiatać. Tak to ludzie potrafią zniechęcić do czegoś, co się lubi. Zastanawiam się tylko jaki w tym jest cel. Przecież doprowadzają do odejść tym sposobem, dokładnie jedna osoba doprowadza. Choć patrząc na całość to sporo ludzi w to idzie, daje się zakuć w kierat i jak w obrazek patrzy się w babę, która się wykłóca o rzeczy od nich niezależne.