Wczorajbyło Jajeczko firmowe. Jako, że my znów nie na swoim to poszłam z dziewczyną odnas z kulinarnego i z jeszcze jedną pomóc przy śniadaniu wielkanocnym. Bowiadomo, że obsada dwóch osób to mało. Osób do jedzenia było przewidziane 120,więc i tak uwijaliśmy się jak w ukropie. Na początku pomagali nam uczestnicywarsztatów, których pomoc polegała na przynoszeniu nie tego co trzeba, żebyśmymy musiały lecieć jeszcze raz. No ale chęci też się liczą, a talerze rozłożyćpomogli. Sprawdzić potem to już i tak mniej. Zostało tylko rozłożyć sałatki,jajka, pieczywo i pokroić z 20 blach ciasta. Na mszę nie zdążyłyśmy,poleciałyśmy tylko po uczestników pod koniec i dawaj do rozlewania żurku. I tusię zaczyna. Dramat pod tytułem „Jak podkopać autorytet instruktora i zrównaćgo z ziemią.” W roli głównej rodzice.
Rozlewałyśmywe 4, ale to nie daje efektu, że wszyscy mają na raz. Szłam właśnie na jednąsalę, gdy chłopak, nazwijmy go Bożysław woła o dokładkę. Dość głośno woła, boon musi już. Odparłam, że jeszcze inni nie dostali, więc musi poczekać. Na towłączyła się mamunia innego, że mu żałujemy. Powtórzyłam to co wcześniej. Niepomogło, bo przecież idę obok to mu mogę przy okazji dolać, a nie żałować najedzeniu. No i dolać musiałam, bo się rozróba robiła. Potem się rozeszło oherbatę, bo brakło w jednym dzbanku i ja mam już teraz dolać, bo oni nie mają,żeby dolać sobie 5 filiżankę. Ciekawe co by zrobili, jakbym rzuciła talerzem zciastem na środek pomieszczenia, żeby po tą herbatę iść już teraz natychmiast.
Ja jużpominę, że wszyscy się zachowywali jakby nie widzieli jedzenia i wszystkoznikało w trybie natychmiastowym. Jedna mamusia wciągnęła żurek, nałożyła sobiepełen talerz ciasta (większość była z masą), a potem jeszcze cały talerzsałatek ze śledziami. Zemdliło mnie. Do tego ciasta od rodziców trzeba układaćtak, żeby rodzice je widzieli, bo jak nie to skarżą, że my kradniemy.
Goniłyśmyod 7 rano. Około 12 przyszli goście, a o 13 były puste stoły. Pozostało pomyć360 talerzy, 120 filiżanek, salaterki, talerze spod ciasta, miseczki i sztućce.O 14.40 usiadłyśmy.
Naszły mnierefleksje po. Rodzice niszczą ogrom naszej pracy z uczestnikami i nie da się ztym nic zrobić. Trzeba się wręcz z nimi lepiej obchodzić i bardziej cackać.Refleksja dwa, już bardziej osobista. Jeżeli wesele, to kameralne, na 20 osóbmaks i to też bez własnego udziału w przygotowaniach. Niech ktoś zarobi.