Dostają od rodziców piękne imiona, niespotykane. Sara, Klaudia, Laura, Oskar… Dostają nic nieznaczące nazwisko. Dostają adres. Dom dziecka. Więcej nic. Bardzo mały procent tych dzieci jest sierotami. Większość pochodzi z rodzin dysfunkcyjnych, patologicznych, czasem biednych. Prócz spuścizny po rodzicach mają swoje marzenia. Chcą mieć piękny dom, kochającą się rodzinę, psa. Zarzekają się, że nie popełnią błędów rodziców, że z nimi będzie inaczej, że oni nigdy nie opuszczą swoich dzieci. Pamiętam jeszcze, jak znany dziś bywalec sceny mówił, że jego dzieci będą miały pełną rodzinę, bo on nigdy takiej nie miał. Obiecywał i słowa nie dotrzymał. Jego dzieciom zapewne nic materialnego nie brakuje, ale pełnej rodziny nie mają.
Niestety jest tak, że człowiek powiela znane sobie wzorce. A dzieciaki z domu dziecka mają takie, a nie inne. Widzą rodziców, którzy sobie nie radzą, wychowawcy, przy najlepszych chęciach nie zastąpią domu, rodzinnych domów dziecka jest wciąż za mało. Nie ma kto nauczyć tych dzieci szacunku, miłości i ciepła rodzinnego domu. Potem bardzo szybko zakładają rodziny. Byle do osiemnastu lat, byle wyrwać się spod skrzydeł pani wychowawczyni, byle założyć własną szczęśliwą rodzinę. Szybka ciąża, szybkie rozczarowanie, kolejny dom dziecka. Jak bezdomne psiaki pogłębiające tylko swoją bezdomność. Porównanie okrutne, ale nadto prawdziwe. Są, owszem, przypadki, które się wybiją, którym się uda stworzyć prawdziwy, ciepły dom, ale ich na palcach jednej ręki można policzyć. Reszta powiela znane wzorce, wspierani przez “dumne” społeczeństwo, które już dawno spisało ich na straty.
Poranieni, ułomni emocjonalnie przechodzą przez system, by wyjść w życie, do którego nie są za grosz przygotowani, do którego nie może przygotować placówka, bo nie jest rodziną. Tworzą swoje związki, swoje układy, kolejny system. Dają dzieciom piękne imiona, niespotykane. Dają nazwiska…
p.s. Pewna osoba pod postem zwróciła mi uwagę na niedopatrzenie z mojej strony, za co jej serdecznie dziękuję. Nie jest to blog profesjonalny, nie chciałam wpisywać tu całej masy pedagogicznych i psychologicznych twierdzeń, ale patrząc na burzę pod postem napiszę. Proponuję znaleźć jakieś opracowanie na temat wyuczonej bezradności, a jeżeli komuś się nie chce odsyłam do komentarzy "by_nie_zwariowac@onet.pl". Proszę również o powstrzymanie nienawiści do osób pochodzących z domu dziecka. Niektórzy trafili na wspaniałych wychowawców, którzy pokazali im jak żyć, dali poczucie wartości, miłość i wsparcie. Ale niektórzy nie mieli tyle szczęścia. Wpadli w system, który dał im strach, poczucie bezsensu i brak wiary w lepsze jutro. Zdeterminowani od początku potrzebują siły, by wyjść z błędnego koła. I obowiązkiem, tak, nie wstydzę się tego napisać, obowiązkiem cywilizowanych ludzi jest im pomóc. Bo to też drugi człowiek.
Jeszcze raz dziękuję "by_nie_zwariowac@onet.pl"