Bynajmniejnie z własnej woli ten rekonesans. Żadne dni otwarte, czy coś w tym stylu. Poprostu przymus. Przedwczoraj dostałam bólów w dole brzucha. Wzięłam NoSpę i jązwymiotowałam. Ale ja potem głodna byłam… Jakoś przetrwałam noc, rano wczorajbolało trochę, ale kropla krwi na bieliźnie już mnie mocno nastraszyła. Pointerwencji męża zadzwoniłam do lekarza. Po interwencji, bo co ja mu powiem?Kazał jechać do szpitala, na wszelki wypadek. Pojechaliśmy. Na SORze przyjęlimnie prawie natychmiast, przebadali wzdłuż wszerz i w poprzek i wypuścili dodomu. Wszystko w porządku. Aż mi się głupio zrobiło, że męża z pracyściągnęłam. Ale nie zostałam nazwana panikarą, a nawet powiedziano mi, żedobrze, że przyjechałam. A student, który tam był, zapytał, czy w poczekalniczekają rodzice… I był bardzo zdziwiony, jak powiedziałam, że przyjechałam zmężem. Znowu poczułam się jak małolata…
Ale szpitalmi się podoba, personel bardzo miły, uczynny i profesjonalny. Mogę tam rodzić.Oczywiście w swoim czasie. Na razie się nie wybieram.
Z wieści bardziej radosnych, mamyodebrany mostek na budowie. Wszystkie rzeczy, prócz betonu, do zrobienia ślepejwylewki też już są na działce. Gorzej, bo Mojego Bardzo Osobistego Mężczyznębędę teraz widziała w nocy, bo będzie robił izolację fundamentów. Nie mogę się,jak nigdy zimy doczekać…