Nie wiem, czy kiedyś pisałam, ale po maturze chciałam studiować prawo. Jestem przedostatnim rocznikiem zdającym starą maturę, ominęło mnie więc całe zamieszanie z konkursem świadectw, zdawałam normalny egzamin z historii i WOSu. Ale że aż tak pewna swojego nie byłam, złożyłam papiery też jakby od dupy strony, czyli na resocjalizację. Na prawo na szczęście się nie dostałam, na pedagogikę, a i owszem. Pominę, że na prawo były 2 osoby na miejsce, a na pedagogikę 13. Jakbym wiedziała wcześniej, nie podjęłabym się zdawania ;).
Na początku mi się średnio podobało, głównie przez jednego takiego profesora na literkę P :P, który w książce na jednej stronie to samo zdanie pisał trzy razy. Potem wsiąkłam. A potem przyszedł pan przez duże SZ i na wstępie, pierwsze zdanie, jakie wygłosił, oświadczył, że: resocjalizacja jest passe. A potem dobił, że resocjalizacja się nie powiodła. To był szok dla młodych ludzi chcących właśnie resocjalizować.
Dziś wiem, co miał na myśłi. Studia skończyłam 6 lat temu, przynajmniej te konkretne. I jestem przeciwniczką więzień. Taka resocjalizacja się nie powiodła i nigdy się nie powiedzie. Chyba, że w drugą stronę, jak dalej morderca będzie siedział obok alimenciarza, bo obaj po raz pierwszy skazani.
Zamknięcie i odseparowanie nie przynosi nic. Utrzymywani przez państwo, ze stawką żywieniową większą, niż dzieciaki w domu dziecka, leżą, pachną o oglądają TV za pieniądze podatników. Pracują rzadko, bo nikt nie chce ich zatrudnić. Owszem, jest pedagog, psycholog i cała reszta personelu wykwalifikowanego. Wsparcie postpenitencjarne. Ale nauki z tego nie ma żadnej. Jestem za robotami społecznymi, ciężkością dostosowanymi do winy. Nie za bezczynnym siedzeniem, za odpracowaniem szkody, zapłaceniem odszkodowania, renty, zapewnieniu utrzymania sobie i osobie, czy rodzinie poszkodowanej. Tylko z tego może płynąć nauka, że alimenty się płaci, a osoba zamordowana miała rodzinę, która potrzebuje pieniędzy i wsparcia. A niech to i będą kopalnie z łańcuchem u nogi, odseparowanie przy okazji, bo za odcięciem od społeczeństwa niektórych dewiantów jestem jak najbardziej. Ale przy mniejszych przestępstwach jak najbardziej pracować, kurator i do roboty. Nie będzie problemu wtedy z osobami, które wychodzą z zakładu i nie mogą się odnaleźć w społeczeństwie.
Jedno mi się nie zmieniło. Przytoczę rozmowę z ćwiczeń jednych.
- A co z pedofilami?
- Kastrować - prawie wszyscy, jednym głosem.
- Proszę Państwa, Państwo są na pedagogice...
- Ja bym nie kastrował - odzywa się kolega, który jeszcze teologię studiował. Pani prowadząca na niego z nadzieją patrzy, a on kontynuuje: - Pod prąd bym takiego podpiął.
Amen.
Więzienia nie uczą niczego dobrego. Kombinowania, nieróbstwa... Nie jest to wina ludzi tam pracujących, bo oni odwalają naprawdę kawał dobrej roboty, ale systemu, przynajmniej systemu w Polsce. Jaki ma wymiar kara, na którą się czeka, bo w więzieniu nie ma miejsca? Kara, by była skuteczna musi być nieodwołalna i natychmiastowa. Z tym kuleje i to bardzo. Więzienia przepełnione ludźmi, którzy są zdrowi i mogą zapitalać w robocie. A drogi nieporeperowane. Do łopat takiego jednego i drugiego. Białe kołnierzyki, alimenciarzy. Że wstyd? A oszustwa podatkowe robić i na dzieci nie płacić to nie wstyd?
Jestem za taką odpłatą za winy, jestem za systemem terapeutycznym, nie za więzieniami. Jestem za kuratorami i opieką psychologiczną dla nieletnich, za ośrodkami wsparcia, nie za poprawczakami. Zbyt mało osób poprawiły. Recydywa w poprawczaku to norma. A potem droga otwarta przed takim młodym poprawionym człowiekiem. Wprost w otwarte ramiona więzienia.
Brutalna, polska rzeczywistość. 3Z, jak na studiach. Tylko nie zakuć, zdać, zapomnieć, a znaleźć paragraf, zamknąć, zapomnieć. A kłopot nie znika. Rośnie, po cichutku, w ramach celi, pod okiem wychowawców. I wychodzi, na światło dzienne, do ludzi, poprawiony, przecież odsiedział. Co odsiedział? Karę? To jak to taka kara, to czemu taki Zenuś włamuje się do sklepu przed zimą? Bo w więźniu podleczą, ogrzeją, dadzą jeść i sobie pospać w łóżeczku, książkę można poczytać...
I Zenuś wraca. Bo tam dobrze, bo lepiej, niż pod mostem...
A Zdzisiu wychodzi. Spokorniały, naprawiony, napalony. Najpierw ładnie zagada, da cukierka, a potem zgwałci. Czyjeś dziecko. Przecież swoje odsiedział, nie? Odpokutował. Bo nikt nie podłączył pod prąd...