Fala upałów, zero deszczu, zero nawałnic, a my mamy zalany dom. Poszła rura i się lało. Na szczęście 1. Poszła przed wodomierzem, czyli nie musimy jeszcze za to zapłacić, na szczęście 2. Zawór był lekko zakręcony, więc nie było tego dużo. Ale cały dół zalany, moja robota z ostatniej soboty na nic, bo wszystko trzeba wynieść i wysuszyć. Rozpłynął się worek cementu, zamokła wełna mineralna, łaty, styropian na szczęście nie namaka. No i dom mokry, bo nawet ścianom się już oberwało. Skutecznie mamy zamknięty otwór garażowy, cholera. A potem, na dokładkę, zerwał się wiatr, zaczęło padać tak, że przez cały dom. Osobisty mokry, choć pod dachem. Dobrze, że jednak zmobilizował się i pojechał w sobotę, bo mu się nie chciało.
Dziś muszę tam jechać, powynosić, co się da. I tyle na temat impregnowania podłogi... Najpierw musi wyschnąć. A na już trzeba zrobić odwodnienie podjazdu, bo cała woda z drogi wali nam na podwórko robiąc basen. Pod domem, koło fundamentów, dziurę wyrwało. Bo przecież rowów się nie udrażnia.
Współczuję, to naprawdę jest złośliwość rzeczy martwych.
OdpowiedzUsuńTylko się nie przemęczaj!!!
No bywa, niestety, dobrze, że na "gołą" podłogę
UsuńPopieram, nie przemęczaj się i broń Boże, nie dźwigaj.
OdpowiedzUsuńEch, też już mam dość upałów;)
Styropian nie jest ciężki :) U nas drugi dzień leje...
Usuń