Ale z przyjemniejszych. Wytachałam się na górę. To wyczyn, bo to po drabinie, a ja się generalnie boję. Córę Osobisty wytachał i w końcu sobie okna obie obejrzałyśmy. Podobają mi się. Z zewnątrz lekko zaokrąglone, no i mahoniowe. Wewnątrz dość klasyczne, białe, choć listwa przy szybie bardzo cienka. W sumie, jakby grubsza była, to to okno byłoby ogromne. I tak jest grube i dość ciężkie. I klameczki mamy takie cudne półokrągłe. Córa okna doceniła, jak je otwarłam, skakać chciała. I do rury, którą docelowo mają iść przyłącza różne też chciała wejść. Nie pozwoliłam, bo może by się na ramionach zatrzymała. A na dół jednak daleko.
A dachowe są do umycia. Pędzę lecę, szczególnie myć to nad klatką schodową. Zaraz, my nie mamy klatki... Właśnie... Poczekają do następnego roku, może odskrobię.
Współczuję...
OdpowiedzUsuńInni maja gorzej, nam zalało goły dom, czystą wodą...
UsuńAngel oszczędzaj się troszkę, proszę.
OdpowiedzUsuńOszczędzam się, styropian nosiłam i parę łat, takich krótkich, lekkich, przecież Osobisty to by mnie chyba zamordował, jakby było inaczej
UsuńO kurczę, współczuję... Tylko nie szalej tam za bardzo z tym sprzątaniem;)
OdpowiedzUsuńTam nie było nic ciężkiego, tylko stąd, tam i jeszcze tam... uciążliwe
Usuń