Do sprzedania mam Peugeota 206. Zielonego (jak go umyję, czyli jak przestanie padać), z 2002 roku. Silnik 1.4, garażowany, 5 - drzwiowy. Ma wartość sentymentalną, więc wiecie, ofert poniżej 5 cyfr nie przyjmuję.
A teraz poważnie. Moje auto nadal nie zrobione, bo mechanik nie miał prądu do 17 i nie zdążył. Ale policzyć wszystko zdążył i mi wyszło, że zapłacę ponad 500 złotych, o ile jeszcze czegoś nie znajdzie. Nie należę do osób, które jadą do mechanika na lawecie, bo już tak zepsute. Jak coś jest do roboty, to to robię, bo auto ma służyć, ale ma być bezpieczne i pewne. Nigdy nie wiem, gdzie mi przyjdzie jechać, a jeżdżę z dzieckiem. Nawet z dwoma ;). Ale nawet jak jeździłam sama, na pierwszy stuk ja stukałam do mechanika i naprawiałam. Najczęściej zawieszenie. Urok francuskich aut. No więc teraz sporo się tego nastukało i poszło...
Jeszcze tak co do oferty, żebyście się dobrze zastanowili. Francuskie auta albo się kocha, albo się nimi nie jeździ.
Też mam francuza;)) święte słowa, albo się je kocha, albo się nimi nie jeździ;))
OdpowiedzUsuńNo ja kocham niestety, ale drugiego nie kupię...
UsuńEch, ja dopiero od września idę na prawko, więc na razie się nie piszę;):)
OdpowiedzUsuńEch, no to Złomek zostaje u mnie...
UsuńE tam .,. i ja i Anielski mamy Francuza i jeździmy i kochamy ;)
OdpowiedzUsuńJeździcie, bo kochacie właśnie :P bo jak się nie kocha to pierwsza wizyta u mechanika zabija, no i drogi macie lepsze...
Usuń