środa, 12 sierpnia 2009

Raport z urlopu dzień pierwszy. Środa

                Celem wyprawy od jakichśdwóch miesięcy było Jezioro Rożnowskie. I nawet udało się nam tam dotrzeć, ale…Przywitał nas po pierwsze rzęsisty deszcz, a “łzy me czyste, rzęsiste” polały sięjak usłyszałam ceny za wynajem pokoju i zobaczyłam standard tychże. Czymprędzej więc zwinęliśmy żagle i kurs obraliśmy na Krynicę. W centrum w jednym pensjonacie nie mieli wolnych pokoi,ale szanowny właściciel pokierował nas do drugiego swego obiektu. I dobrze, że z namipojechał, bo sami za nic w świecie byśmy tam nie dojechali. Wyobraźcie sobienajbardziej skomplikowane skrzyżowanie typu ślimak. Dodajcie do tegokolizyjność. Zmniejszcie trzykrotnie. Tak, macie wizję dojazdu do naszegopensjonatu. Po rozpakowaniu się w fantastycznym pokoju wróciliśmy do miastaprzeznaczenia w celu poszukania czegoś do jedzenia. Po wsunięciu michy pierogów zdecydowaliśmy się na lody. Nigdy niekupujcie trzech gałek lodów w Krynicy po obiedzie w tamtejszej Oberży.

6 komentarzy:

  1. fafroszek8@amorki.pl12 sierpnia 2009 23:55

    Ale wypoczynek należy zaliczyć do udanych?;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe te trzy gałki to miało być wyzwanie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby łakomstwo?

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo pyszne wyzwanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Raczej nieznajomość warunków

    OdpowiedzUsuń