Jadę dziś do kardiologa. Czas najwyższy, bo ostatni raz byłam po zaświadczenie, że mogę rodzić naturalnie. Potem miałam się pojawić jeszcze raz, ale nie dałam już rady. Ciekawa jestem, co mi powie. Wszak od 8 marca 2011 roku jestem bez leków. Z małym złamaniem, bo niedawno miałam półtoragodzinny atak i wzięłam dwie dawki, żeby tylko przerwać. Jakoś średnio pomogło. W każdym razie jadę dziś, choć mi się zdecydowanie nie chce nigdzie wychodzić. Wychodzić, bo autem znowu nie wyjadę, troszkę ślisko. Ale busa mam spod domu, potem myślę wykorzystać Osobistego i dojechać tylko do jego pracy. Mam nadzieję, że się czasowo zgramy, bo jeszcze bym chętnie kozaki obejrzała. Na urodziny sobie kupię, a co.
W temacie Walentynek to byłoby na tyle, bo nadal bojkot.
Daj znać po wizycie, czy wszystko w porządku;):)
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze jest w porządku, chyba, że akurat mam atak :)
UsuńMam nadzieje, że z sercem będzie wszystko dobrze:) masz już jakieś wypatrzone buty?
OdpowiedzUsuńZaraz napiszę notkę
UsuńA jeszcze jedno...jesteś dodana u mnie jako blog obserwowany, ale całkowicie przypadkiem. Kliknęłam, nie pomyślałam i teraz nie wiem jak to naprawić.
OdpowiedzUsuńWitam Dziękuje za odwiedziny u mnie i miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńBędę na pewno zaglądała :)
:)
Usuń