U lekarza optymistycznie. Nie spodziewałam się niczego innego, bo póki mi się nic nie dzieje, to zawsze jest ok. Pani doktor tylko mnie zbeształa, że tyle mnie nie było, ale co ja mogę... Do leków nie wracam, bo niejako nie mogę. Puls mam za niski na branie czegokolwiek. Nie tęsknię za chemią, w ostatnim roku miałam 4 ataki, z lekami bywały po dwa na rok, więc nie mam zamiaru się faszerować. A i tak pewnie bym nie pamiętała o zażywaniu.
Auto zostawiłam w garażu i pojechałam busem i tramwajem potem. Dzięki czemu mogłam się poprzyglądać ludziom i miejscom. Kraków uderza mnie wspomnieniami. Każdy mijany zakątek się z czymś wiąże.
Naprzeciw Galerii, Radziwiłłowska i praktyki.
Planty z drogą do pociągu.
Bagatela z drogą na uczelnią i z pewnym Nim. Po latach nadal się uśmiecham.
Świętej Anny i najcudowniejsze zajęcia z panem Michałem. Biblioteka, poddasze. M, pamiętasz naszą pierwszą ławkę? I mój bojkot czytelniczy?
Stary Port i najlepsze tosty i największa herbata.
Franciszkańska ze spacerem po nieudanym kinie. Nadal widzę pomarańczowe światło latarni i pamiętam namacalne wręcz pragnienie chwycenia się choć za opuszki palców.
Bulwary Wiślane i Wianki... Już nie boli wspomnienie pewnej twarzy. Pewne decyzje są słuszne.
Sama przychodnia z 8 marca i odstawieniem leków.
Poza tymi miejscami są inne. Wiele miejsc, obrazów, wspomnień. Kocham to miasto.
Cieszę się, że z sercem na ile to możliwe jest ok :)
OdpowiedzUsuńFakt, pewne miejsca zawsze wywołają w nas ciepłe odczucia :)
U mnie Kraków jakoś szczególnie. Pięć lat studiów robi swoje
UsuńParę razy byłam w Krakowie, ostatni raz rok temu- ma swój urok i magię:)
OdpowiedzUsuńJa tam spędziłam 5 lat, wrosłam w niego
UsuńKRAKÓW-to własnie z nim mam podobne wspomnienia-studia,pierwsza praca,wianki,imprezki,pierwsze wspolne mieszkanko z teraz juz mężusiem-dobrze tak czasem wrocic do tych chwil.Pozdrawiam.Kasia uk (mama 2 cudownych dziewczynek)
OdpowiedzUsuńTo masz jeszcze cieplejsze, niż moje
UsuńTo miasto może wrosnąć w skórę.
OdpowiedzUsuńMiałaś zajęcia z panem, który nie odpisuje na maile z "Witam"? ;))) Nasze ścieżki często się przecinały, na św. Anny miałam warsztaty pedagogiczne, a tak to pędziło się Szewską, mijając Bagatelę setki razy. Uwielbiałam 15-minutowe przerwy, które starczyły tylko na dobiegnięcie do budynku, na jedzenie już nie...
Nie, z takim panem nie miałam :) a miałaś zajęcia z przerwą pt gruba krecha i do przejścia pół miasta?
UsuńJak ja tęsknię za Krakowem! Byłam w tym mieście wieki temu, a uwielbiam je. Co ono w sobie takiego, że chce się do niego wracać?:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że ze zdrówkiem optymistycznie:)
Królewskie miasto ;) Wrocław też tak ma
UsuńSłusznie, że nie chcesz się faszerować skoro z lekami czy bez wielkiej różnicy nie ma.
OdpowiedzUsuńA Kraków ma swoje plusy i minusy (gdy pozna się go bliżej), ale ja już się przyzwyczaiłam tu mieszkać i w porównaniu z nim moje rodzinne miasto wydaje mi się o ponad połowę mniejsze (a teoretycznie wiele mniejsze nie jest) ;)
Owszem, ma minusy, jak każde wielkie, ale kocham z całym dobrodziejstwem inwentarza
Usuńno ba...pytanie... czy pamiętam...;) czego Kasieńko ja nie pamiętam :P musimy się kiedyś wybrać na wspomnieniowy spacer..same ;) i na ta ogromna pizze na którą trzeba tyle czekać :P albo na herbatkę do tej herbaciarni z pianinem na rogu Kremerowskiej... :) ja nie napisze że Kocham to miasto...ale lubię naprawdę lubie to miasto, a wiesz, że w moich ustach brzmi to prawie jak wyznanie miłości :) choć jeszcze pewnie pare lat i kto wie.. :)
OdpowiedzUsuńI pod most :)
UsuńBardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń