Pracazapukała do drzwi. Przyszła nieproszona. O pracobiorcy pracodawca dowiedziałsię z polecenia osoby dokładnie rzecz biorąc trzeciej, bowiem od koleżankikoleżanki. Pech chciał, że koleżanką drugą byłam ja. I teraz mi głupio. Czemu?Już mówię.
Szanownypan pracobiorca, na warunki pracy się zgodził, nawet zadowolony był. Dostał zafree mega drogie szkolenie, żeby pracę mógł zacząć. I zaczął. Za zadaniepierwsze miał urządzić sobie biuro o przestrzeni na biurko i krzesło. Potemzrobić reklamę i zwołać ludzi do siebie. Kasę na to miał wydaną. Za tych ludziwłaśnie dostawał kasę, więc motywację miał. Widać za małą. Zaczął się burzyć,że on kasy nie dostał, że go oszukano, że wyzysk. Ludzi nie znalazł, znalazłich dopiero szef, jak się tam pofatygował. Od chłopaczka dowiedział się, że onnic nie chciał, że ok. i że aniołek… Do czasu jak się okazało. Potem chciałskłócić ze sobą szefów. Bo kasy mało. A dostał tyle, że ja dwa miesiące muszena nią pracować po 8 godzin, a on godziny ustalał pod siebie. Chciał ugrać cośdla siebie. Ugrał. Brak zaufania i teraz może szukać pracy. Ale nowa mu dodrzwi nie zapuka, a na pewno nie za taką kasę.
A ja czujęsię wykorzystana. Jasno przedstawiłam kogo szuka pracodawca. Pracodawcę znam iszanuję za postawę w interesach. Wiem, że przedstawił jemu takie warunki, ojakich mówił mnie. I nie ważne, że to koleżanka polecała. Ja ręczyłam za zdaniekoleżanki i to ja jestem nie w porządku. Tak się zwyczajnie nie robi. Kolejnasfera, gdzie już nie pomogę, nie polecę nikogo. Chyba, że będę go znała odpodszewki. Choć i tu pewnie będzie mocno ograniczone zaufanie. Bo nie mamochoty szargać własnego dobrego imienia.
dlatego ja nie proponuje znajomym pracy...
OdpowiedzUsuńTo nie była propozycja, to było jasne sformułowanie, że szukam takiego a takiego kogoś do takiej a takiej pracy.
OdpowiedzUsuńrzeczywiście, rekomendowanie kogoś, nawet dobrego kumpla do pracy do kogoś, nie jest łatwym zadaniem, gdyż w praniu mogą wyjść jakieś dziwne buraki, o których pojęcia nie mieliśmy, bo znaliśmy tego kumpla od innej strony... jeśli już to robię, to zastrzegam pracodawcy: "wiem o nim tyle i tyle, ale decyzja należy do ciebie i żeby nie było na mnie, jak okaże się coś nie tak"... ale summa summarum, wyczucie jest wysoce wymagane w takich sprawach...
OdpowiedzUsuńNiestety nie każdy potrafi docenić szansę jaką dostaje...
OdpowiedzUsuńZastrzegałam i pracodawca wybrał sam, ale niesmak został.. Bo proste wymagania okazały się za trudne...
OdpowiedzUsuńMoże każdy, ale nie każdy umie się zatrzymać krok przed pogrążeniem tej szansy
OdpowiedzUsuń