piątek, 10 lipca 2009

Jak nie oddałam cytadeli

            Broniłamsię wczoraj, to wiecie. Mieliśmy wchodzić alfabetycznie, ale ubłagałam grupę,żebym mogła wejść pierwsza, a nie bliżej środka, bo o 17.30 musiałam być wKrakowie. Ważna sprawa, o której może kiedy indziej. Obrona zaczynała się o15.30 w miejscu oddalonym o jakieś 50 kilometrów. No iweszłam. Choć z opóźnieniem. Siadam, przedstawiam się i… Stres. Nie ma mojejteczki. Panie nawet pytały, czy jestem pewna, że nie zmieniłam nazwiska. Nonic, jedna pani szuka, druga pyta. Przetrzepała mnie z każdego pytania, fakt,pobieżnie, ale z każdego. Na szczęście teczka się znalazła. Za miesiąc mogęodebrać dyplom ukończenia studiów podyplomowych.

            A jutroimpreza. Z okazji obrony. Ale bynajmniej nie mojej. Jak ja dawno nie byłam naimprezie…

6 komentarzy:

  1. Należy ci się zasłużenie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niekoniecznie,.... Nie uczyłam się, zresztą, jakie studia, taka obrona

    OdpowiedzUsuń
  3. to rzeczywiście mogło być lekko stresujące... ta nerwóweczka tuż przed :)))... ale w ogóle, to brawo, gratulki :* :)))... a gdzie antyrobot? :P :)))...

    OdpowiedzUsuń
  4. No element stresu niewątpliwie był,.... Dziękuję :)A antyrobot mnie zdenerwował i do tego czasu miał istnieć,,,

    OdpowiedzUsuń
  5. pofantazjować zawsze można - blog dobre miejsce do tego...

    OdpowiedzUsuń
  6. A skąd ten światły wniosek, że to fantazja?

    OdpowiedzUsuń