Dziś Osobisty poszedł do pracy. Pierwszy raz od 14 listopada. Już wczoraj oboje mieliśmy nosy na kwintę. To było nasze pierwsze takie długie razem i prawdopodobnie ostatnie. Emerytury nie liczę, nie dożyjemy, bo jak my będziemy mieć przejść, to wiek emerytalny podniosą do 125 lat, na bank.
A dziś... Dziwnie mi, jestem jakaś niezorganizowana, nie wiem, co z sobą począć i choć ogarniam, wszystko zrobione, co zrobione ma być, to mi dziwnie. Sama śniadanie, sama herbatę... No wiem, z dziećmi, ale jakoś zawsze inaczej.
A Osobisty mi nadaje, że czuje się dziwnie w pracy, jakby nie pasował, jakby to nie było jego miejsce...
Zaczynamy najdłuższy i najkrótszy rok w naszym życiu, najcięższy... Postanowień typowych nie będzie. POo prostu musimy dać radę. Stawką jest dom. Nasz.
Bardzo nie lubię, gdy Kocurzasty po dłuższym wolnym idzie do pracy. Dom jest taki pusty...
OdpowiedzUsuńPusty jest dopiero, jak i dziecka braknie
UsuńOj, wiem, jak to jest, całe szczęście, że oboje mamy zajęcie na co dzień, bo na początku jak mąż pracował też mi było smutno, że nie ma go w domu cały dzień;)
OdpowiedzUsuńJa też niby zajęcie mam, ale na pewno łatwiej, jak się z domu wychodzi
UsuńAni śniadanie, ani herbata nie smakuje tak samo jak pije się ją samemu.
OdpowiedzUsuńW ogóle nic nie wychodzi
UsuńNie dziwne, że się tak czujecie. Ale za to jak się można szybko za sobą stęsknić po takim czymś :)))
OdpowiedzUsuńo tak, dwie godziny i już...
UsuńMój Mąż miał dwutygodniową przerwę świąteczną od pracy i również jakoś ciężko było mi bez Niego.
OdpowiedzUsuńZ tym, ze On to bez pracy nie wytrzyma długo i zawsze coś gdzieś musiał robić:) Jednak fajna była świadomość, że jest gdzieś obok:)
Mój też ten czas wykorzystał, na tyle, na ile się da przy ogarnianiu dwójki dzieci, ale właśnie fajnie, że był
Usuń