W czwartek zabrałam moją pannicę na bilans dwulatka. Darła się, jakby ją ze skóry obdzierali, nawet popołudniu, chodząc po ogrodzie sama do siebie zaczęła mówić:
Pani mierzyła, płakałam...
Ale udało się wszystko i jest w porządku. Ma 90 centymetrów i waży 13,3 kilograma, co plasuje ją odpowiednio w 90 i 75-90 centylach. Czyli jest wyższa i cięższa niż większość rówieśników.
Wszystkie panie były zdziwione, jak zaczęła kolorami lecieć, bo to sprawdzają na bilansie 4 latków i niektóre sobie nie radzą. Liczeniem powaliła jeszcze raz.
A wczoraj z kolei byłam na szczepieniu Syna, które się nie odbyło, bo jeszcze ciut żółty. Ale zważyła go i ma 4,6 kilograma, według mnie ma 59 centymetrów, chudzina moja kochana.
Dziś musimy zdjąć rożek chrzcielny Córy, czy się Syn zmieści... Sądzę, że wątpię...
Miałam napisać ten komentarz pod tamtą notką (i pisałam go wczoraj ale wyskoczył jakiś błąd), ale stwierdziłam lepiej pod tą, bo na pewno przeczytasz ;) myślę, że można jeden wniosek wysunąć: nie ma idealnej różnicy wieku ;) i w sumie gdybym została w domu tak długo to pracowałabym (korki, tłumaczenia) ale siedzieć 3 lata w domu- wiem, że to nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńA i gratuluje zdolnej córy :) a raczej tego, że ma rodziców, którym się chce:)bo są tacy co olewają edukację dzieci...a nie od dziś wiadomo, że np. 3-4 latek super przyswaja język obcy.
OdpowiedzUsuńNie ma idealnej różnicy, jak nie ma idealnego czasu na dziecko w ogóle.
UsuńJa wzięłam się za pisanie, teraz czasu i sił brak...
A bo Córa zdolna jest i cóż tu kryć- możecie być dumni;):)
OdpowiedzUsuń