Wiosna się zbliża. Jak tylko nie patrzę za okno i te zwały śniegu, to nawet w to wierzę. Ale poza tym zbliża się, bo mnie marazm opętał. Nic mi się nie chce. Nic. Czekam na pierwsze podmuchy wiosenne, takie, które zostaną, bo zwariuję sama z sobą.
A poza tym dziś dzień premiery mojej książeczki. Karmazynowa Korona ma dziś swoją premierę, a ja jakimś cudem mam na nią fundusze. Kiedyś przy okazji ją sobie kupię. Na razie czytam urodzinowe prezenty.
Zadziwiał mnie zawsze fakt, jak ludzie potrafili nocami stać pod księgarniami, bo premiera. Ja jestem maniakiem książek, owszem, ale nie do tego stopnia. A może gorszego? Moja książka z księgarni, koniecznie z ostatniego rzędu, bo wcześniejsze są zmacane, po przeczytaniu już zasługuje na stan bardzo dobry minus, bo została przeczytana. Przy czym spokojnie mogłaby trafić znów na tamto miejsce. Okładki nie zagięte, grzbiet cały, brzegi też. Nie poplamiona, bez zaznaczania miejsc, gdzie skończyłam. Zawsze używam zakładki, nie rozkładam książki, nie noszę byle jak w torebce. Jak ma jasną okładkę, lub nie jest moja, dodatkowo dostaje okładkę, żeby się nie zniszczyła. Ręce mi opadają, jak ludzie wystawiają książki na sprzedaż w stanie bdb, a pozycja wygląda, jak psu z gardła wyszarpana. A pies się bronił.
Książek mam sporo, choć chciałabym więcej. Różnych. Od fantastyki, z sagą Zmierzch i właśnie Królem Demonem plus pozostałe części, przez przygodówki sensacyjne czyli Steve Berry, po romanse i Szwaję Monikę. Do tej pory, jak lepię pierogi przypomina mi się Elżunia, którą babcia pyta, czy nadal umie robić falbanki na pierogach. Muszę wrócić do tej książki, choć ciężka troszkę.
Tylko Osobisty narzeka, że jestem nieekonomiczna, jak mówię, że książeczka mi się skończyła po 5 dniach, a miała tylko 270 stron. Wcześniej pochłonęłabym ją w jeden, no dwa, z obiadem. Faktycznie zrobiłam się nieekonomiczna, choć jemu akurat nie o to chodzi.
Ja podobnie jak Ty kocham książki i je szanuję...Zawsze zakładka, uważam żeby rogi nie były pozaginane, pięknie ułożone na półkach...może dlatego czasami tak ciężko jest mi patrzeć na książki z biblioteki??
OdpowiedzUsuńZ biblioteki patrzę inaczej. W końcu przez wiele rąk przeszły i siłą rzeczy wyglądają, jak wyglądają. Dobrze, że są.
UsuńKocham książki, wydaje na nie kupę kasy. Każdą zanim zacznę czytać z namaszczeniem owijam - uwaga w okładkę z gazety :) Książek mam mnóstwo, nigdy nie sprzedaję, ewentualnie "na zawsze pożyczam" gdy nie maja dla mnie żadnej emocjonalnej wartości
OdpowiedzUsuńGazeta brudzi, fakt. Ja obkładam folią z koszulek na dokumenty
UsuńMam Sagę Zmierzch w twardej okładce na zbyciu (bez jednej części ) jakby co ^^
OdpowiedzUsuńJa mam całą. A twardych nie lubię, bo są ciężkie i zajmują dużo miejsca :)
UsuńJa kupiłam bo chciałam mieć, a teraz chcę sprzedać żeby mieć co innego :)
UsuńHa, ja w piątek będę stała od rana pod Empikiem, bo premiera... nowej płyty DM!:D:D
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki, wydaję na nie mnóstwo kasy, podobnie jak mój Mąż. Jeśli mam wybrać między nowym ciuchem, a kupnem nowej pozycji z listy bestsellerów, wybieram to drugie. I podobnie jak Ty mam cały przekrój najróżniejszych: od "Zmierzchu", po "Hańbę" Coetzee i "Króla Leara".
O tak, bo książka jest wieczna, a ciuch nie :) Ale to od rana, a nie całą noc
UsuńJa też czasem słyszę, że nie jestem ekonomiczny, bo kupuję książkę, którą przeczytam raz i potem tylko się kurzy. Jednak mam mega ogromną przyjemność z tego, że na mojej półce stoi dobra książka, którą kiedyś komuś będę mógł pożyczyć będąc dumnym z jej posiadania.
OdpowiedzUsuńTo ja mam kilka, które przeczytałam i kupiłam, bo przeczytałam. I stoją takie nowiutkie. Ale kiedyś do nich wrócę.
Usuńe to ja się nie będę wypowiadać bo mi wróci nałóg a nie mam teroz czasu...a jak wróci to znowu wszystko się przestanie liczyc ;)
OdpowiedzUsuńMnie się jakoś udaje pogodzić wszytko, na razie
Usuń