Dwa tygodnie temu byłam u kardiologa, który w końcu dał mi namiary na krakowskiego guru kardiologii. Dziś miałam do niego umówioną wizytę. Nawet mnie nie dotknął (a człowiek się tak wypielęgnował wczoraj wieczorem, phi), nawet ciśnienia nie zmierzył. Spokojnie, nie oburzajcie się. Przy częstoskurczu badanie na co dzień nie ma sensu, bo nic się nie dzieje. Za to zebrał wywiad i zapytał, czy chcę ablację. Przyznałam, że się boję, tak po ludzku, bo to jednak wywołanie ataku, ale jestem raczej zdecydowana. Z gabinetu wyszłam więc biedniejsza o 200 złotych i ze skierowaniem do szpitala w ręce. Na 7 stycznia. Ale mam się nie przyzwyczajać, bo może się okazać, że to będzie nawet listopad, jak jeszcze będzie miejsce i pieniądze z tegorocznego kontraktu z NFZ. Gorzej, bo cały zabieg w Rzeszowie, ale chociaż tyle, że w weekend. Łatwiej będzie ogarnąć.
Boję się. Panicznie się boję. Tego, że znów będzie atak, choć wiem, że pod okiem specjalisty, najlepszego w tej branży, pod którego nóż położą się nawet koledzy po fachu. Boję się wkładania elektrod, prądu w sercu i wszystkiego po. Dziś cała dygotam, ale się nie wycofam. Chcę żyć spokojniej, bez zastanawiania się, czy przy tej czkawce/kichnięciu/schyleniu itd dostanę napadu częstoskurczu. Jakoś to będzie. Jestem w dobrych rękach, reszta się ułoży.
Dokładnie tak jak piszesz - będziesz w dobrych rękach, wszystko się ułoży.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze! Nie ma innej opcji. I nawet nie waż się myśleć inaczej.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak piszą dziewczyny - myśl tylko i wyłącznie pozytywnie.
OdpowiedzUsuńGrunt to dobry specjalista, a tego już masz. Reszta sama się ułoży :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki- wszystkiego dobrego i pamietaj mysl pozytywnie!!
OdpowiedzUsuńdokładnie tak jak dziewczyny piszą trzeba być dobrej myśli. Lekarze będa przy Tobie :*
OdpowiedzUsuń