Wczoraj odbyło się uroczyste pasowanie na przedszkolaka połączone ze Świętem Pluszowego Misia, którego dzień przypada dziś. Denerwowałam się ogromnie, z każdą minutą zbliżającą mnie do 14 coraz bardziej. Osobisty przyjechał, a ja już dreptałam pod domem, więc byliśmy sporo przed czasem. Usiadłam w środku i starałam się nie rzucać w oczy, żeby Syn nie nawiał ze środka. Weszli bocznym przejściem, Syn z Córą za ręce. Od razu nas zauważyli i... uśmiech od ucha do ucha, oboje, choć Syn większy. Bałam się, że mu się głowa urwie ;) Pięknie zaśpiewali, powiedzieli wierszyki i nadszedł czas na pasowanie. Przechodzili do pani dyrektor przez bramę z napisem Jestem przedszkolakiem, potem ołówek na ramię, dyplom i książeczka w dłoń i po stresie. Syn pobiegł w podskokach, tak się cieszył. Za to Córa skakała koło dzieci i nie mogła się doczekać, aż do nas przyjdzie.
Potem już tylko ciacho, kawa, herbata, czyli typowe przyjęcie. Nie chcieli nam wyjść z przedszkola.
Wczoraj też rodzice zaczęli potwierdzać swoje przybycie na urodziny i pytać, co im kupić. Gorzej, bo my tych rodziców nie znamy i nie do końca wiemy, kto jest kto i kto potwierdził, ale myślę, że jeszcze przyślą smsa :)
No i super :)
OdpowiedzUsuńBrawo:)
OdpowiedzUsuńDzieci potrafią rodziców zaskoczyć :)
OdpowiedzUsuń