Pół roku u siebie. Sami ze sobą, dla siebie. Z niedogodnościom wynikającymi z niedokończonej budowy, ale i z radością z każdej nowej płytki na podłodze czy ścianie. Tymczasówka zamienia się w ostateczność. Kupujemy w tym miesiącu jeszcze piekarnik i zmywarkę, a może jeszcze kosiarkę. Mamy prawie docelowy taras, bo powstał plan zrobienia tam piwnicy więc ziemia zniknie, ale kształt zostanie. Do tego góra płytek do ułożenia maleje.
4 tony węgla na zimę przy nieocieplonym domu to niezły wynik. Trawa się zieleni, bez siania, warzywa mi rosną, kwiaty kwitną. Przeżyliśmy. Wbrew wszystkim. Na przekór. Bo tak. I dobrze nam.
no i wspaniale :))) u mnie za dwa tygodnie minie rok na swoim :)
OdpowiedzUsuńGratulacje :) Zrobiliście kawał dobrej roboty!
OdpowiedzUsuńI super! Aż trudno uwierzyć, że już tyle za Wami;)
OdpowiedzUsuń