Wczoraj mieliśmy naprawdę szalony dzień. I zupełnie bez sensu zorganizowany, ale jesteśmy już tak zmęczeni, że organizacja leży i kwiczy.
A więc... Tak, tak... A więc, rano miała przyjść dostawa płytek i schodów. Na dwa samochody. Podobno mieli zabrać palety, więc musiał być tam Osobisty, nie zniosę 3 ton płytek, never, szczególnie, że na 14.40 miałam do kardiologa. Pojechał, na home office, z telekonferencją o 12.30. Ja zawiozłam Córę do przedszkola, wróciłam do domu, obiad i jazda po Córę, z obiadem pod pachą, zjedliśmy razem na budowie. Pominę, że dostawa przyjechała jednym autem 600 kg ładowności. Nie nasze małpy, nie nasz cyrk, ale przeładowany był bardzo. I palet nie zabrali, więc nie musiał siedzieć na laptopie, a mógł siedzieć w robocie.
Z budowy na Kraków, mój kardiolog. Spóźniła się baba półtorej godziny, pół przepraszam nie padło, mówię jej, że w lipcu miałam ataki co dwa, trzy dni, a w ostatnio weekend w sobotę 15 minut, a w niedzielę krótki. A ona mi: "Acha, czyli od maja jeden atak". Znowu zahaczyła o ablację, choć wie, że się nie kwalifikuję. Mówiłam jej to z trzy wizyty temu... Nie ważne, czas na zmianę lekarza.
Potem z Córą do laryngologa, bo migdały zasłaniają całe gardło i jest podejrzenie przerostu trzeciego. Trzeci do wycięcia, dwa do podcięcia, ale jeszcze nie teraz, mogłyby odrosnąć. Na razie walczymy, by zmniejszyły się i by nie chorowała.
Potem dermatolog Syna. Na buzi miał wysypkę, głównie pod oczami.. I diagnoza. AZS. Podłoże: prawdopodobnie kurz. Leki, specjalne zalecenia. Dziś już lepiej, spokojniejszy, buzia ładniejsza. A ja sprzątam, myję, sprzątam. Płytki na dole znalazły zastosowanie, a o dywanach możemy zapomnieć. Na szczęście pewnie z tego wyrośnie, bo to łagodna forma.
Wczoraj wylałam trochę łez na ten temat, bo przecież ja nie mam migdałów i to na pewno przeze mnie, suchą skórę też mam i to też przeze mnie i łeeee....buuu... chlip. Dziś mi przeszło.
Na pocieszenie, w drodze powrotnej uratowałam jedno jeże życie. Wyleciał mi pod koła, zahamowałam, na szczęście nie zwinął się w kulkę, tylko użył swych krótkich, szybkich nóżek i spinkolił. Dziś go nie widziałam, więc jest szansa.
A wczoraj... Wystarczyło nie zawozić Córy do przedszkola i z domu jechać do Krakowa PKP, Osobisty wziąłby Lwa i nas odebrał.
Jakby tego było mało, facet od koparki chciał nas wczoraj nawiedzić, by wyrównać teren. Nie zmieścił się. Grafik mamy napięty :P
Rany, jak słyszę takie historie o lekarzach, to nerwy mi siadają:/ koniecznie uciekaj od tej pani.
OdpowiedzUsuńOna mi krzywdy raczej nie zrobi, bo leków nie mam, ale strach się bać, co mają starsze osoby...
UsuńLekarze... :/
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie wszyscy. Pan dermatolog nawet mi dał telefon do siebie i kazał dzwonić z każdym pytaniem
UsuńNasi kochani lekarze nie ma co.....
OdpowiedzUsuńZ dzieciakami będzie dobrze trzeba być dobrej myśli.
Przeniosę się prywatnie, jak dzieciaki chodzą, bo inaczej nie dam rady nerwowo
Usuń