środa, 1 października 2014

Szybko, szybko i o logach słów kilka

Wczoraj mieliśmy naprawdę szalony dzień. I zupełnie bez sensu zorganizowany, ale jesteśmy już tak zmęczeni, że organizacja leży i kwiczy.
A więc... Tak, tak... A więc, rano miała przyjść dostawa płytek i schodów. Na dwa samochody. Podobno mieli zabrać palety, więc musiał być tam Osobisty, nie zniosę 3 ton płytek, never, szczególnie, że na 14.40 miałam do kardiologa. Pojechał, na home office, z telekonferencją o 12.30. Ja zawiozłam Córę do przedszkola, wróciłam do domu, obiad i jazda po Córę, z obiadem pod pachą, zjedliśmy razem na budowie. Pominę, że dostawa przyjechała jednym autem 600 kg ładowności. Nie nasze małpy, nie nasz cyrk, ale przeładowany był bardzo. I palet nie zabrali, więc nie musiał siedzieć na laptopie, a mógł siedzieć w robocie.
Z budowy na Kraków, mój kardiolog. Spóźniła się baba półtorej godziny, pół przepraszam nie padło, mówię jej, że w lipcu miałam ataki co dwa, trzy dni, a w ostatnio weekend w sobotę 15 minut, a w niedzielę krótki. A ona mi: "Acha, czyli od maja jeden atak". Znowu zahaczyła o ablację, choć wie, że się nie kwalifikuję. Mówiłam jej to z trzy wizyty temu... Nie ważne, czas na zmianę lekarza.
Potem z Córą do laryngologa, bo migdały zasłaniają całe gardło i jest podejrzenie przerostu trzeciego. Trzeci do wycięcia, dwa do podcięcia, ale jeszcze nie teraz, mogłyby odrosnąć. Na razie walczymy, by zmniejszyły się i by nie chorowała.
Potem dermatolog Syna. Na buzi miał wysypkę, głównie pod oczami.. I diagnoza. AZS. Podłoże: prawdopodobnie kurz. Leki, specjalne zalecenia. Dziś już lepiej, spokojniejszy, buzia ładniejsza. A ja sprzątam, myję, sprzątam. Płytki na dole znalazły zastosowanie, a o dywanach możemy zapomnieć. Na szczęście pewnie z tego wyrośnie, bo to łagodna forma.
Wczoraj wylałam trochę łez na ten temat, bo przecież ja nie mam migdałów i to na pewno przeze mnie, suchą skórę też mam i to też przeze mnie i łeeee....buuu... chlip. Dziś mi przeszło.
Na pocieszenie, w drodze powrotnej uratowałam jedno jeże życie. Wyleciał mi pod koła, zahamowałam, na szczęście nie zwinął się w kulkę, tylko użył swych krótkich, szybkich nóżek i spinkolił. Dziś go nie widziałam, więc jest szansa.
A wczoraj... Wystarczyło nie zawozić Córy do przedszkola i z domu jechać do Krakowa PKP, Osobisty wziąłby Lwa i nas odebrał.
Jakby tego było mało, facet od koparki chciał nas wczoraj nawiedzić, by wyrównać teren. Nie zmieścił się. Grafik mamy napięty :P

6 komentarzy:

  1. Rany, jak słyszę takie historie o lekarzach, to nerwy mi siadają:/ koniecznie uciekaj od tej pani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona mi krzywdy raczej nie zrobi, bo leków nie mam, ale strach się bać, co mają starsze osoby...

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie wszyscy. Pan dermatolog nawet mi dał telefon do siebie i kazał dzwonić z każdym pytaniem

      Usuń
  3. Nasi kochani lekarze nie ma co.....
    Z dzieciakami będzie dobrze trzeba być dobrej myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeniosę się prywatnie, jak dzieciaki chodzą, bo inaczej nie dam rady nerwowo

      Usuń