wtorek, 14 marca 2017

Smutaśnie i wkurzeniowo

Plan był prosty. Umówiłam się jutro na usg piersi, na 18.45. Wcześniej miała być kawa, umówiona dziś. A 10 minut po umówieniu się na powyższą kawę, Osobisty do mnie dzwoni i mówi, że jutro prawdopodobnie leci.
Tia.
Nie jest to pewne, ale mocno prawdopodobne, już planuje loty, a powrót dopiero w piątek. Chciał tak lecieć, żebym poszła na to usg, ale nie da rady, ostatni lot o 18.30 z Krakowa. No nie ma szans. Znów muszę odwołać.
Zaczyna mnie to wkurzać, bo przez te wyjazdy ciągle coś się przekłada, odwleka. W piątek miał homo office i tylko dlatego mogłam jechać do ginekologa. Ale teraz znowu będzie źle, bo drugi elektronik odszedł i Osobisty znów został sam na placu boju. Nie ma go, albo leci. Nie ma go, bo mnóstwo nadgodzin, bo pełno roboty. Cierpi na tym nasze życie prywatne, bo czasu, jak na lekarstwo. Z reguły, jak dzieci idą spać, to oboje padamy na pyszczki, on po pracy, często więcej, niż 10 - godzinnej, ja po ogarnianiu wszystkiego, nawet przynoszenia węgla i wymiataniu pieca. Dodatkowo ja teraz nawet nie próbuję kupować karnetu na fitness, bo po ostatniej akcji nie mam ochoty nadrabiać. Już nawet nie mówię o domu i o tym, że narysowane schody nie prowadzą na górę, a pieniądze na koncie nie wypełnią same ścian.
Mam kompletnie dość tej pracy, przy której nic się nie da zaplanować i przy której ciągle siedzę sama. A ja potrzebuję faceta na co dzień, a nie od święta. Chcę z nim posiedzieć wieczorem, pocieszyć się domem, który w końcu się skończy nazywać domem do skończenia. Nie umiem żyć na odległość, nawet kilkudniową, tęsknota mnie zabija i przeszkadza mi to. Może to normalne życie, a ja się czepiam. Może właśnie tak to wygląda, że jak się chce siedzieć w domu z dziećmi i "nie bać się wydawać kasy" to facet musi siedzieć tyle w robocie. Tylko ja nie chcę czekać do emerytury, by z nim być. Cholera, kocham, potrzebuję. Przy sobie, nie przez telefon...

4 komentarze:

  1. Znam Twój ból, bo mój mężulek też więcej czasu spędza poza domem niż z rodziną. Jak na razie nie narzekam, ale czasami zdarzają się takie frustrujące sytuacje, gdzie męska ręka by się przydała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba typowe, że coś się dzieje, a faceta nie ma. Tu też chodzi o to, że najpierw mieszkaliśmy z rodzicami i tego razem było też mało i tęskni mi się za takim życiem.

      Usuń
  2. Rozumie Cie.... pieniadze sa bardzo wazne, bliskosc partnera, wsparcie rowniez...Jak to pogodzic? Czasto wlasnie na takim rozdrozu stoja pary- wazne aby sie nie pogubic...
    Ja czasami ciesze sie gdy Menzon jestw pracy- lecz jeszcze bardziej ciesze sie gdy mozemy spedzic czas wspolnie :)
    Trzymam kciuki za wasz czas!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często to rozdroże i wybór następnej drogi nie jest zależny od nas. Tu tak jest.

      Usuń