Sobota to tradycyjnie balet i tańce i siedzenie u babci, cieplutko, słonecznie, mój brat też przyjechał, sympatycznie było. Popołudniu dzieciaki pojechały do drugiej babci, czyli teściowej, która w dzień przedstawienia miała zabieg i nie mogła być, wręczyć prezent.
Niedziela była dla nas, głównie dzięki nieocenionemu Chrzestnemu Córy i mojej najlepszej Przyjaciółki, którzy zajęli się dzieciakami. Oni sobie pojechali do kościoła, a my na koncert szanty klasycznej. Mechanicy, jak zawsze cudowni, Ryczące Dwudziestki z Qńą, którzy mnie wzruszyli do łez i depresyjnie polecieli, a potem Stare Dzwony, przy których popłakałam się ze śmiechu. Poprzedniego dnia "Popłynęli koledzy" i niekoniecznie w rejs. Porębski, którego samego zostawili na finał, powinien im to zaśpiewać. Cudowne trzy godziny z Osobistym, jak dawniej. Ach, cudnie mi.
Dzieci akurat wychodziły na spacer, jak wróciliśmy, ale łaskawie pozwolili nam zjeść ;)
W poniedziałek Osobisty znów pojechał, tym razem autem. Popołudniu mieliśmy gości, przyjechała do nas przyjaciółka Córy z poprzedniego przedszkola. Dzieci się bawiły, a my z jej mamą gadałyśmy. Było naprawdę sympatycznie. Bardzo się cieszę, że ten kontakt uda się zachować, bo dziewczyny naprawdę się lubią. O 19 ledwo się mogły rozstać.
A wczoraj pojechałam do Krakowa po prezent pewien i... zostawiłam go na półce w H&M. Zorientowałam się pod przedszkolem dzieciaków. Zadzwoniłam, miły pan ochroniarz mi znalazł i odłożył na kasę. Przywiózł mi go popołudniowi goście.
Wczoraj też miało być w Gminie spotkanie o dofinansowanie odnawialnych źródeł energii, ale nie poszłam, bo wcześniej tam zadzwoniłam i powiedzieli mi, że do naszego zasobnika się nie podłączą, ostatecznie szeregowo, a nas takie rozwiązanie nie interesuje.
A dziś w końcu długo wyczekiwana premiera trzeciej części Kaliny. To na pewno będzie cudowne kilkadziesiąt minut, oby mi humor poprawiło, bo pogoda siadła i mój humor też.
Osobisty ma wrócić jutro, oby im droga poszła dobrze. Dzieciaki już o niego pytają.
W piątek po przedszkolu muszę jechać na przełożone balet i tańce, potem fitness, a w sobotę urodziny koleżanki z przedszkola. Jeszcze prezentu nie mamy.
Mijamy się ostatnio z Osobistym i źle mi z tym. Jego nie ma, albo jak jest to ja pędzę na fitness, bo mi karnet zaczyna przepadać. Na marzec chyba nie wykupię, albo na 4 wejścia, bo się nie wyrabiam. Napiszę Wam niedługo recenzję Pozorności, bo połknęłam, ale muszę mieć chwilę spokoju, a wczoraj zasnęłam prawie z dziećmi. Dobrze, że mi się Córa kazała wykąpać i przebrać w piżamę, bo bym padła w opakowaniu.
Bywają i takie tygodnie :) Czasem jest spokojnie a czasem na wariackich papierach - musi być równowaga ;)
OdpowiedzUsuńNa "Kalinkę" nową to i ja czekałam :) I jest! :)
OdpowiedzUsuń