Dzwonię dziś do Osobistego:
- Idziemy do domu, zostawiłam auto u mechanika. I wiesz co? Tam koło placu zabaw jest ten daszek i pod nim siedział kot. Taka bida straszna, widać, że coś ma z nogami tylnymi, raczej nie trącony, bo wskoczył na ławkę. Chyba bezdomny, bo strasznie zaniedbany, albo łajza okrutna, taki puchaty pyszczek, spłoszył się, ale myślę, że można go złapać.
- Młody, czy stary?
- Stary, dorosły w każdym razie.
- Czyli trzeba go zgarnąć.
- No, ja bym zgarnęła, ale nie mam auta.
- Dobra, jak będę wracał, to tam podjadę, jak coś to go do weterynarza wezmę. Tylko mi przypomnij.
- Ale wiesz, że to może oznaczać, że mamy kota?
- Wiem.
Kocham go.
Cudownie... i jak kotek macie? Co mu jest? Da się wyleczyć i pokochać?
OdpowiedzUsuńKot zwiał. Musimy go poobserwować i jak jutro będzie to jakoś podejść
UsuńPo tytule wiedziałam, że to o Osobistym :) Powodzenia w lapaniu kota :)
OdpowiedzUsuńKota nie ma :) trafiliśmy chyba na łajzę na wędrach
Usuń:))
OdpowiedzUsuńSzybko czytalam na przerwie w pracy, dzis chcialam skomentowac...to, ze kot zwial to pech- jego pech! Ale decyzja i zachowanie Osobistego- na medal! Super!!
OdpowiedzUsuńJako ze nie wrócił podejrzewamy jakieś wagary ;)
Usuń