Wczorajsza notka odeszła w niebyt. Nie to, że nagle mi te rzeczy przestały przeszkadzać, ale jakoś tak jakby mniej na unerwienie mi działają. A to za sprawą łapówki, jednak przekupna jestem. Wczoraj Osobisty wracał z delegacji, przez Amsterdam. A co można przywieźć żonie z Holandii? Tulipany :) Przywiózł mi 10 cebulek. W czerwcu. Córa od razu chciała sadzić. Idąc więc tokiem rozumowania, że jak czegoś nie wolno, a bardzo się chce, to można, posadziłyśmy :) Bo ona bardzo chciała. Na wiosnę pewnie zakwitną.
Fajnego mam męża :)
Tulipany! :) Kocham! Taką łapówkę przyjęłabym bez szemrania :D
OdpowiedzUsuńNawet buziaka dałam w zamian ;)
UsuńRzeczywiście fajnego masz męża. Oby więcej sprawiał zaskakujących niespodzianek :)
OdpowiedzUsuńTak w sumie to ja niespodzianek nie lubię, ale takie przełknę ;)
Usuń