Dzieci śpią od prawie godziny. To jeden z nielicznych dni, kiedy idą spać razem tak wcześnie, zazwyczaj któreś, częściej Córa, harcuje. Z utęsknieniem czekamy z Osobistym na takie wieczory, a tu... jego nie ma. Na dodatek spóźnili się na samolot, jeszcze nie wiedzą, kiedy lecą, ale próbują bukować na jutro. W każdym razie nasze plany poszły się przejść, ale tak to z planami bywa.
A ja zamiast cieszyć się, że mogę odpocząć, martwię się, czy znajdą hotel i kiedy wrócą. I pewnie nie do Krakowa, a do Katowic i znowu problem z powrotem. Ech, nie znoszę tych jego delegacji, zresztą, on też za nimi nie przepada. Nigdy nie wiadomo co i jak. A opóźnienia się zdarzają, jak widać. To już druga taka sytuacja. Dzieciaków tylko szkoda, bo czekają, bo ja, jak widać, daję radę.
Idę spać, czas skorzystać z wolnego. Dorośli są, dadzą radę, wrócić muszą. A Córa jutro przynajmniej bez problemu pojedzie do przedszkola i do ZOO. Bo Tatisia nie zobaczy.
Przypomniało mi się jak moja siostra zaczynała "chorować na przedszkole" gdy tata wracał zza granicy.
OdpowiedzUsuńKorzystaj z chwili dla siebie :)
Ona strasznie choruje i dziś był problem, bo Tatiś miał być, a go nie ma...
UsuńMoże to ZOO Córze humor poprawi...;)
OdpowiedzUsuńPoprawiło :)
Usuń