środa, 6 listopada 2013
Jesienna chandra
Gabiki mają wiosenną depresję, ja mam jesienną chandrę. Chciało mi się gdzieś wyjść, ale już średnio mogę. A złom mój, auto znaczy, w niedzielę wypuścił nowy płyn z chłodnicy. Wody przecież mu nie naleję. W poniedziałek Osobisty go rozłożył. Wiatrak do wymiany, 160 złotych poszło się przejść.Chłodnica niby sprawna, nic nie cieknie, a płyn sobie ucieka. Też losowo, ostatnio jakoś w maju. Dla mnie 2 kilosy do miasta to teraz dużo za dużo. Niby zakupy same przychodzą, ale chciałam do pasmanterii. I muszę w końcu kotu na odkłaczenie kupić coś, bo mi się kocina udusi. Auto rozgrzebane, dziś może Osobisty go złoży, bo odbiera wiatrak. Niby mogłam do mechanika, jasne, pewnie szybciej by było, ale nadal jestem na niego zła o niepoinformowanie mnie, że on zbieżności nie robi. No i jeszcze leje, więc z wózkiem nigdzie się nie wybiorę. Na ogródek się nawet nie wybiorę. A książka mi się kończy. Ostatni tom mi został. Chyba zacznę Wiedźmę od początku... A niech się śmieją.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
U mnie też leje, i to bardzo- na samą myśl o tym, że muszę jutro od rana biegać po mieście, robi mi się słabo.
OdpowiedzUsuńPolecam na chandrę komedię i coś słodkiego:)
Książka, kawa, koc i kot poprawiły mi humor :)
UsuńBo to pogoda taka nieprzyjemna. Zaraz będziesz miała więcej zajęcia i nie będzie miejsca na jesienną chandrę :)
OdpowiedzUsuńNa to zawsze jest miejsce :P
UsuńZacznij Wiedzimina :)
OdpowiedzUsuń