Sama jestem ciężarówką, więc wiem, o czym piszę. U innych kobiet w stanie "błogosławionym" (bo ja osobiście ciąży tak nie postrzegam), wkurza mnie:
- chodzenia, jak kaczka od pierwszych tygodni ciąży - ja rozumiem, że pod koniec może się źle chodzić, bo tu boli, a tam strzyka, choć ja w pierwszej miałam oszczędzone takiego chodu i w tej też się na razie nie zanosi, ale litości, pod koniec, a nie, jak brzuch jeszcze w sferze marzeń;
- siadanie, jak w filmach, takie z oparciem się na rękach, potem siad, a brzuch zadarty, jak wyżej, choć i pod koniec ciąży nie jest to konieczne, a moim skromnym zdaniem niewykonalne, bo za dużo wysiłku kosztuje, w filmach panny tak siadają, żeby im sztuczny brzuch nie wypadł...;
- postawa roszczeniowa, owszem, można się źle czuć, ale po chlebek można sobie wyskoczyć i herbatkę zrobić, dla zdrowia choćby;
- a najbardziej mnie wkurza, a nawet bardziej, niż wkurza, ale się odchamiam, więc nie napiszę nic o wkurwie totalnym, jak panienki wywołują poród, bo one chcą już, teraz, natentychmiast. Wszelakie picie wywaru z liści mali, specjalne mycie okien, podłóg, seks pięć razy na dzień i inne cuda wianki działają mi na unerwienie straszliwie... Dziecko wyjdzie, jak będzie chciało. Może jestem niesprawiedliwa, ale sama przenosiłam prawie dwa tygodnie, z ogromną wagą, opuchlizną, że chleba ukroić nie mogłam, ale nosiłam, żeby dziecko było gotowe, a staranie się o przyspieszenie porodu jak tylko wybije 38 tydzień powoduje u mnie chęć walnięcia w głowę intęligętki...
Mnie znowu śmieszą takie inteligientki które czekają na poród do usranej śmierci...bo dziecko ma czas...i samo wyjdzie...Często jest tak że trzeba podać oksytocynę by ten poród wywołać, co często kończy się cięciem, bo rodzi się duże dziecko i słabe mimo swojej dużej masy. Cechy przenoszenia widac gołym okiem, podobnie jak lekkiego wcześniactwa (w przypadku mojego syna tak było).
OdpowiedzUsuńDla mnie 40 tydzień to koniec ciąży, później mogą być tylko problemy i nie znam osobiście lekarzy którzy czekają 2 tygodnie, chyba że był problem z ustaleniem kiedy była miesiączka.Wiem że tacy lekarze są.Osobiście nie chciałabym na takiego trafić. Ja urodziłam nagle bo w 37 tygodniu i mogę sie cieszyć z tego,bo nie chciałabym czekać do 40 tygodnia nie mówiąc juz o czekaniu aż 2 tygodnie po terminie.
Owszem dziecko ma czas.
przenoszenie dla dziecka nie jest dobre, taką ciażę trzeba monitorować i przyjąć pacjentkę do szpitala w terminie porodu a nie zostawić samopas w domu by tylko przychodziła co dwa dni na KTG.
Łożysko w 40 tygodniu czesto jest juz przestarzałe, a sytuacje nagłej śmierci są częstsze w terminie okołoporodowym.
poza tym końcówka ciąży dla większości przyszłych mam jest koszmarem i nie dziwie im sie że chcą dziecko jak najszybciej mieć przy sobie.
W każym cywilizowanym kraju można ciążę przenosić dwa tygodnie, a mówi się już nawet o 21 dniach. Byłam pod kontrolą KTG i nic mi się nie stało, dziecku również. Ale chyba do porozumienia nie dojdziemy, bo każda wie swoje. Przy czym ja bardziej ufam lekarzom, nie jednemu, kilku, niż Tobie.
UsuńMocny post, ale dobry, podoba mi się:)
OdpowiedzUsuńNajbardziej to o postawie roszczeniowej, o komentarzu pod odpowiedzią jednej panny nie wspominając...;)
Pozdrawiam:)
Cieszę się, że się podoba. A komentarz, no cóż, każdy ma prawo do własnego zdania, ja też
UsuńJa się kobietom nie dziwię, że chcą wywołać poród, bo myślę, że 39 albo 40 tydzień ciąży może być trudny fizycznie i psychicznie. Ale to pewnie też zależy od organizmu, od psychiki. Chociaż osobiście wolałabym nie musieć przenosić ciąży do 2 albo nawet 3 tyg.I Tobie też życzę, żebyś nie musiała tak długo czekać:)) A mnie jeszcze wkurza, jak taka je za dwoje, nie rusza się, a potem marudzi, że brzydka, że nieatrakcyjna. Już dawno przecież lekarze,dietetycy,położne obalili mit, że je się za dwoje.
OdpowiedzUsuńA to swoją drogą!!!
OdpowiedzUsuńBlogi są pełne jojczących mamuś, które najpierw pisały o pączusiach, serniczkach, kawusiach z bitą śmietaną ("Bo jem za dwoje, dzidzia się domaga") a teraz płaczą, że celulit ( no to akurat można sobie wyhodować i bez ciąży...) że 20 kg na plusie....itp itd.
Jeść można wszystko, tyle że z umiarem.
A poza tym- schudnąć się da, jak się ćwiczy.
Bolesne ale prawdziwe.
Ale od słów do czynów- idę biegać właśnie;)
W 1 ciąży przytyłam 21 kg, choć się nie objadałam, cóż zrobić, głodzić też się nie zamierzałam, ale... schudłam 26, więc chyba nie tak źle.
UsuńMnie nie przeszkadza czekanie, wolę, by dziecko wyszło samo, niż je zmuszali, bo dla dziecka to też ból i szok jest.
Pewnie, że nieźle!
UsuńNo co jak co, ale figurę to Ty masz(z tego co pamiętam, pisałaś że nosisz rozmiar 36). I się ciesz, dobre geny:)
OdpowiedzUsuńGeneralnie to 38 w porywach na 36, ale nie narzekam
Usuńpodpisuje sie pod tym obiema ręcami ;-)
OdpowiedzUsuńCiężarna ciężarną jednak zrozumie :P
UsuńI ja się podpisuję! Do tego irytują mnie stwierdzenia, że jak kobita w ciąży, to już może chodzić zaniedbana, z tłustymi włosami i nieatrakcyjna.
OdpowiedzUsuńCo ma do tego ciąża?
Faktycznie, zapomniałam, to też. Nie wiem co ma, bo ja tym bardziej staram się ładnie wyglądać, skoro kilogramy i figura nie ta
UsuńPoza ostatnim punktem, to wypisz wymaluj moja szwagierka :)
OdpowiedzUsuńA co do wywoływania...to ja miałam termin na 12 grudnia, i 11 grudnia zrobiłam sobie cieplejszą kąpiel, oczywiście nie gorącą tak jak dawniej, ale kilka stopni cieplejszą niż zazwyczaj miałam w ciąży. Mąż się śmiał, że chcę wywołać na czas, a ja po prostu stwierdziłam, że teraz jest gotowe i jak zrobię sobie taką kąpiel to się nic nie stanie, a świadomość 8 tygodniowych kąpieli w letniej wodzie, jakoś mnie nie podnosiła na duchu, więc chciałam skorzystać jeszcze przed :)
Cieplejsza kąpiel chyba najmniej szkodliwa, a i na skurcze czasem pomaga, więc się nie liczy :P
UsuńMały mam kontakt z "ciężarówkami" i jedyne, co przy nich odczuwam, to... strach. Taki irracjonalny, że wystarczy na nie dmuchnąć czy choćby popatrzeć, a już urodzą (szczególnie te w ostatnich tygodniach, z pokaźnym brzuchem). Bardziej mnie wnerwiają wózkowe, które wpychają się do niemiłosiernie zatłoczonych autobusów i najpierw je słychać, a potem widać. Choćby się góry miały zawalić, one się wepchną i nic je nie obchodzi. A potem wysiadają na następnym przystanku...
OdpowiedzUsuńFajnie byłoby dmuchnąć i już :P
UsuńA ja jako istota dyndająca 2 km do miasta na nogach nie podzielę oburzenie wózkowych przez Ciebie opisanych, ups...