Wróciliśmyze ślubu kolegi. Tylko uroczystość cywilna. Piękna ceremonia, piękna PaniMłoda, oczywiście dumny Pan Młody. Taka chwila, a zmienia życia człowieka… Aleja nie o tym. Tak sobie pomyślałam, że nie chciałoby mi się brać kościelnego pocywilnym. Bo przecież ślub zaistniał, dwoje stało się jedną rodziną. Wydaje misię, że sporo osób rezygnuje po przyrzeczeniu przed urzędnikiem z przysięgiprzed Bogiem. I nie dziwię się. To generuje podwójny stres, bo nie oszukujmysię ślub jest stresem, dwa razy trzeba się przygotowywać i wszystko robićpodwójnie. A można sobie zaoszczędzić zachodu. Oczywiście najlepszym wyjściemjest ślub konkordatowy, przy którym de facto ceremonia cywilna prawie umyka,przynajmniej mnie umknęła, ale czasem się nie da. Z wielu przyczyn. I tu sięrodzi kolejny problem, który ślub jest ważniejszy. Ostatnio usłyszałam, żecywilny to taki mniej ślub niż ten przed ołtarzem. I pytam się czemu? Też sąobrączki, też jest Para Młoda, też są piękne wspomnienia. A każdy bierze takiślub, jaki chce. Każdy jest piękny i wyjątkowy. A to, czy potem będzie welon iwesele na dwieście osób to sprawa każdego z osobna. Swoją drogą, welon pocywilnym wydaje mi się mocno nie na miejscu. Nie mówię nic na temat białejsukni, ale welon u mężatki mnie razi. Ale o gustach się nie dyskutuje.
Ogromnie się cieszę, że teraz jest konkordatowy i nie trzeba dwa razy przez to przechodzić. Ludzie zwykle robią sam cywilny wtedy, gdy nie mają kasy na wesele (a przynajmniej tak twierdzą). Bo przy samym cywilnym wymigasz się samym obiadem, a przy kościelnym to już wstyd (wedle niektórych). I tak poprzestają tylko na cywilnym, bo potem już nie widzą sensu i różnicy w przyrzekaniu sobie w kościele.Co do stroju, widziałam (na zdjęciach u znajomych) pannę młodą ubraną w bordową suknię ślubną i takiego samego koloru welon. Oczywiście to był ślub kościelny. Rodzinka ogólnie bardzo oryginalna i nie chciało im się bawić w pozory, bo i tak już mieli trzyletnią córeczkę, która była przy nich.
OdpowiedzUsuńWesele nie jest najdroższą częścią całej imprezy, zajmuje jakąś 1/3 kosztów całości, więc dla mnie to zerowa wymówka. Resztę tworzą inne rzeczy takie jak strój, kwiaty, obrączki, fryzjer, fotograf itd... A kolor sukni zależy od gustu, dawno minęły czasy wytykania palcami i chodzenia do ślubu w czerwieni. Mnie jednak welon po cywilnym by raził.
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem czy wesele to taki pikuś? Sam koszt jedzenia dla 100 gości za 150 od osoby, to 15.000. Czasem trzeba jeszcze uiścić dodatkowe opłaty (korkowe, ciasta, tort, alkohol itp) i jest pokaźna sumka. A fryzjer to kilkadziesiąt złotych, obrączki można mieć za kilka stówek, garnitur to jakieś 300-400 zł, suknię można kupić do 2000....Owszem, biel już nie króluje wśród sukien, ale wciąż raczej widuje się delikatne i jasne kolory, ewentualnie z mocniejszymi akcentami, ale całych czarnych lub czerwonych sukien za często się nie widuje.
OdpowiedzUsuńTrzeba sobie zadać pytanie czy robi się wesele dla wszystkich pociotków za niebotyczną sumę, czy dla najbliższych za mniejszą... Nasze wyszło 120 za osobę i wszyscy wyszli zadowoleni i właśnie ten koszt był zaledwie 1/3.. ale każdy robi po swojemu. Przy czym cywilny kosztuje na pewno mniej... Same opłaty kościelne zżerają masę kasy
OdpowiedzUsuńTo też zależy od proboszcza. Naprawdę nie raz słyszałam od znajomych, że ksiądz nie wziął od nich żadnej kasy dla siebie, płacili jedynie firmie za przystrojenie kościoła.Zawsze trzeba patrzeć indywidualnie na sytuację. Wiadomo, że dla chcącego zawsze znajdzie się jakieś wyjście (patrzy - moja sytuacja), ale nie każdemu się zwyczajnie chce, bo woli iść jak najmniejszą linią oporu, czyli w ogóle nie zawierać ślubu.
OdpowiedzUsuńBrak ślubu nie jest najmniejszą linią oporu. Jeszcze parę lat temu byłam gotowa nie brać ślubu, przy oświadczynach zgodziłam się, bo jemu zależało, ślub planowałam bo jemu zależało. Dopiero z czasem przekonałam się, że może faktycznie, ale entuzjazmu nie było prawie wcale.... Więc też nie należy oceniać, bo czasem ktoś po prostu nie chce i to jego wybór, bardzo trudny zresztą
OdpowiedzUsuńKwestia jak kto rozumie "najmniejszą linię oporu" i jak do tego podchodzi.
OdpowiedzUsuńpowiem szczerze, że... hm... może tak. nigdy nie marzyłam o białej sukni, welonie pięciometrowym, który niosłaby moja druchna i dwóch dziewczynach w różoych kiecyszkach, które rzucałyby mi do stóp płatki kwiatów. jednak chcę ślub kościelny i myślę, że gdybyśmy z jakichkolwiek powodów ślub przyspieszyć, to stawalibyśmy na głowie by to był ten kościelny. nie chciałabym ślubu po ślubie.bo cywilny to jeszcze nie to, a późniejszy kościelny to już nie to...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKażdy powinien sam decydować, co jest dla niego najlepsze:) My też rozważaliśmy cywilny i późniejszy kościelny - z różnych przyczyn - jednak nie potrafiłam sobie tego wyobrazić - jakoś tak na raty;)
OdpowiedzUsuńŚlub, który opisałaś nie jest ślubem, a szopką.... nie chodzi o suknię przecież... Zemdliło mnie
OdpowiedzUsuńMy nawet takiej opcji nie braliśmy pod uwagę, a wybierając zdjęcia po jakoś opuściliśmy te z "cywilnego", dopiero potem domawialiśmy
OdpowiedzUsuńteż tak myślę. dlatego nie rozumiem podejścia niektórych jakoby biała suknia była celem samym w sobie.
OdpowiedzUsuń