Blogowiskoznowu mnie zadziwiło. Już od dawna zastanawiałam się nad fenomenem hasłowaniablogów i jedyny wniosek, do jakiego doszłam to taki, że osoba taka zakładakółko wzajemnej adoracji. Jak ktoś nie pasuje, zmienia hasło i hasta la vistababy. Zaprasza się tych, co przyklaskują, a nikt niepowołany nie wejdzie i niepowie, że coś jest jednak nie tak, jak właściciel bloga sobie uroił.Przyklaskiwanie jest w modzie jak widać, bo takich blogów jest masa. Ale nie otym chciałam tak generalnie. Jako właścicielka bloga wiem, że sporo osóbwchodzi, czyta i nie komentuje. Sama tak miewam, bo nie zawsze mam coś mądregodo powiedzenia, czasem się nie znam, czasem ktoś wyczerpał temat i pisanie„zgadzam się” jest dla mnie sztuką dla sztuki i dla statystyk, a tego jakoś nielubię. Cenię sobie każdego podglądacza, czytacza i komentatora. Bo każdy jestcenny. I zbulwersowało mnie, zabolało i zdziwiło jednocześnie, jak u jednejosoby przeczytałam, że nie życzy sobie tylko podglądania, bez komentowania.Poczułam się wyrzucona tylko dlatego, że nie podbijam statystyk, bo akurat niemam nic w temacie do powiedzenia. Spakowałam manatki i odeszłam. Zniesmaczona,zła i z poczuciem, że z dziecinadą nie da się wygrać. Nie będę walczyć zwiatrakami, nie będę dyskutować z dzieciarnią, która bawi się w dorosły ikulturalny świat na blogu. Bo w to nie można się bawić, kulturalnym sięzwyczajnie jest. Zabawa nic nie zmieni, jak słoma z butów wyłazi.
Powiem szczerze, że zaskoczyłaś mnie tak płaskim, raczej jednotorowym i ograniczonym punktem widzenia.Mogę tylko domyslać się, iż czujesz się urażona czyimś wykluczeniem Cię z grona rzekomym "wybrańców", ale chyba nie w tym dzieło, prawda??Rzecz w tym, że niektórzy, odczuwają potrzebę pisania. Niekoniecznie, aby dostać Pulitzera czy też być zauważonym; czasami piszą po prostu o sobie i niekoniecznie chcą, aby blog dostępny był dla osób trzecich. Każde z nas, przez lata blogowania wypracowało sobie grono, nie tyle czytaczy, ile osób zaufanych, takich, z którymi dzielimy się troskami, choćby via gg.Nie widzę nic zdrożnego w zahasłowaniu bloga, niedawaniu pożywki potencjalnym antagonistom i wydzielaniu myśli, tylko tym osobom, którym się ufa, chocby ograniczenie.Ta słoma wychodząca z butów zapachniała nie tyle myszką, ile rozgoryczeniem i frustracją.Jak mówiłam - zaskoczyłaś mnie...
OdpowiedzUsuńPS. Zapomniałam dodać, że całkowicie zgadzam się z twoim podejściem do zbieraczy komentarzy, mających na celu jedynie podbicie statystyk!
OdpowiedzUsuńHasło pal licho tak naprawdę. Raczej bardziej chodziło mi o dopraszanie się komentów... I o to chodziło w "słomie" i faktycznie czuję się rozgoryczona.
OdpowiedzUsuńups a ja właśnie jestem takim czytaczem nie komentującym i co? będę czytać dalej:P mam nadzieję że tym razem komentarz wejdzie bo ostatnio jakoś nie chciał się wstawić;/ złośliwość onetu chyba ;-)
OdpowiedzUsuńI czytaj sobie spokojnie, nikogo nie wyproszę :) Onet nie puszcza czasem komentarzy, bo tak i już...
OdpowiedzUsuńJa poprę żmiję. Wielu ludzi prowadzi bloga, choćby dla samych siebie, dla przyjaciół, bądź dla wąskiego grona czytelników. Na blogach poruszają tematy dla nich osobiste niekoniecznie pod publikę. :). Sposób blogowania się zmienia. Kiedyś osobiste były notesy z pachnącymi stronami, a teraz osobisty może być blog na portalu publicznym. Taka kolej rzeczy. A co do kolekcjonerów komentarzy. Według mnie są dwa typy. Jedni piszą bloga dla popularności (np. emo martynka :)). A inni piszą bloga dla siebie i cieszą się z każdej krytyki czy zwykłego komplementu. :). Dla mnie każdy czytelnik jest ważny. Każdy daję mi potwierdzenie, że nie mówię do ściany, a i nawet poznałam wielu przyjaciół drogą bloga. :). Komentarze przyjaciół są ważne, jednak wstrętne są komentarze w stylu 'komć', 'zapraszam do mnie', czy 'ale super blogasek'. :)Czyli w połowie zgadzam się z Tobą. Sexowna
OdpowiedzUsuńInny jest blog prywatny, w którym każdy komentarz jest mile widziany, a inne są takie, gdzie jak się wypowie własne zdanie, nie popierające blogującego, to się wylatuje i jeszcze się otrzymuje stos obelg. Do pierwszych nic nie mam, Najdroni taki pisała i byłam częstym gościem i słowem nie pisnęłam. Drugie... No cóż...Ale tekst u góry bloga w stylu "nie komentujesz, nie wchodź, bo sobie tego nie życzę" budzi mój wstręt ogromny. A właśnie taki tekst przeczytałam
OdpowiedzUsuńSkuszę się na komentarz, ponieważ jestem przekonana, że post po części dotyczy mnie ... Dlaczego więc piszesz o mnie per "u jednej osoby"? Nazwij rzecz po imieniu - podpisuję się Promyk i nie widzę powodu by to ukrywać, więc możesz ten fakt wykorzystać wskazując po imieniu. Nie będę wyjaśniać powodów hasła u mnie, znasz je, i nie są nimi napewno te, które wymieniasz wyżej. Na koniec jeszcze słowo o dopisku u mnie... Ty zareagowałaś na niego najostrzej ze wszystkich, ok Twoje prawo, ale to nie o Ciebie mi w nim akurat chodziło. Zresztą, nieważne.Widzę, że z linków już zniknęłam. Cóż. Fajnie było Cię poczytać. Powodzenia.
OdpowiedzUsuńNie wskazałam imiennie, bo nie jestem z tych, co winnych wskazują paluchem i urządzają polowanie na czarownice. Hasło mi lata i powiewa szczerze mówiąc. W tym punkcie nie było do Ciebie, ale może "uderz w stół..." Zojee też ma hasło, a czytam ją z przyjemnością. Zareagowałam najostrzej, bo reszta wcale nie zareagowała, a potem ugrzeczniłaś formułę. Usunęłam z linków, bo mam do tego prawo, Ciebie nie wyganiam. Nie znoszę ch.amstwa i wywyższania się (tu piję do postu o panu z oczyszczania miasta) i zwyczajnie się wyniosłam.
OdpowiedzUsuńjeśli mi wolno wtrącić swoje 3 grosze to tamten wpis nie był do Ciebie ale do osoby która pomimo tego, iż do Martyny hasła nie dostała wchodzi na bloga i to notorycznie - jest to ta sama osoba, która przychodzi także do mnie (nie mam hasła) i kopiuje moje wpisy dla innych... przemyśl czy takie zachowanie jest normalne? i tylko o to Promyk była zeźlona bo to oznacza, że albo ma w swoim gronie tak bardzo zakłamanych "przyjaciół" albo hasło na interii tyle właśnie jest warte, od dawna próbujemy ustalić to zwłaszcza za pomocą statystyk i to nie tylko widżeta, którego widać gołym okiem, ale tych ukrytych również, a jeżeli coś komuś nie pasuje to istnieją jeszcze maile czy komórki i tu jestem w 100 procentach skłonna przyznać rację Martynie! każdy ma swoje miejsce i pisze w sposób jaki uważa za słuszny, ma też prawo bronic swojego azylu jakim jest blog odgrodzony hasłem bo po to ono (podobno) jest p.s. nie czytam Cię ale pozwoliłam sobie na zabranie głosu tutaj, bo przecież nikogo nie wyganiasz... pozdrawiamhttp://reneesans.blog.interia.pl/
OdpowiedzUsuńZ takich ja też uciekam zastanawiając się co tak wartościowego jest opisane w tym blogu, że aż komentować trzeba ? Zazwyczaj z braku pomysłów opisują co na obiad jadły. ;)
OdpowiedzUsuńhasłowanie?... nie... o sprawach stricte prywatnych nie rozmawiam na blogu, ale "face to face" /GG, Skype, e-mail/ z wybranymi osobami... nie moderuję komentarzy, bo uważam, że jest to rodzaj zafałszowania prawdy /jest wyjątek od tej zasady, ale zdarzył się chyba ze dwa razy, po prostu ktoś podał dane, które mogły zaszkodzić komuś innemu/... nawet, gdy mnie ktoś nawyzywa od ostatnich, to dlaczego mam ukrywać, że taki ktoś istnieje, kto mnie nie lubi /a właściwie siebie/, bo nie rozumie moich tekstów?... piszę posty dla wielu zbyt trudne i to się okazuje wystarczającą barierą dla głupków... może zbyt wysoką nawet, bo czasem czuję niedosyt komentarzy z opiniami i poglądami odmiennymi od moich /szkoda, bo popolemizować lubię :))/... countomat, siteometr?... korzystam z niego jedynie od czasu do czasu, by zobaczyć frekwencję, ot czysta ciekawość... praktykami w stylu śledzenie, tropienie po numerach IP się brzydzę /raz jedyny to zrobiłem, na czyjąś prośbę zresztą, po czym czas pokazał, że ta osoba okazała się niewarta tej przysługi/... nie widzę natomiast problemu, że ktoś hasłuje bloga... ma swoje powody i mnie to wali... nie znam hasła?... skoro sam mi go nie zapodaje, znaczy że mnie nie tam chce, a ja na pewno nie będę się prosił... jak mawiano na moim podwórku za małolata: "prosi się tylko świnia" :))))...p.s. jeśli założę bloga na jakiś ściśle określony temat, na którym chcę pogadać z wybranymi i nie tracić czasu na innych komentujących, to może go zahasłuję... może... ale to jest już chyba inna bajka...
OdpowiedzUsuńTeż bronię swojego miejsca, swojego zdania i poczucia przyzwoitości. Jak się ma coś do kogoś, to się pisze do niego, a nie ogólnie. A to nie pierwszy raz, gdy Promyk obraża kogoś i już to jest wystarczającym powodem. Nawiasem mówiąc nasyłanie koleżanek -adwokatów też jest wg mnie dziecinne.
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie. Są osoby, które mają hasło, a które chętnie czytam, bo dopuszczają polemikę, są takie, od których uciekam. A hasłowanie, bo ktoś na mnie nasłał koleżanki, a potem ich nasyłanie samemu uważam za... cokolwiek dziwne ;)
OdpowiedzUsuń