wtorek, 2 marca 2010

Apdejcik

            Mrozu siędoczekałam. Obudzono mnie po 6, bo twardo i wyjeżdżaj. Tylko akumulator niewytrzymał. Troszkę go podładowałam, wyjechałam pod garaż, znów podpięłam, aleprzecież jak pech to pech… Przyszło do wyjazdu do lekarza i znowu tylkorozpaczliwie podniósł wycieraczki. Gdyby nie to, że wczoraj uiściłam opłatę zaOC, to bym sprzedała kupę złomu. Na prostowniku odpaliłam i pojechałam. Odlekarza wróciłam na nogach, bo łaskawie to on się zamknął i tak został naparkingu, bo nie odpalił.

            W nocymiałam atak. Potem w południe też. Te leki mnie wykończą, ale wiem, że to przeznie… To znaczy pan doktor łaskawie potwierdził, że tak, mam rację, to od leków.Zresztą, potwierdzał wszystko, co mu powiedziałam. Jakbym do lustra mówiła.Taki efekt, jak nie ma lekarza prowadzącego… No ale wracając do ataków… Jużniedługo i może przestaną, bo leki na nerw mi się kończą. Tyle przetrzymam. Itak pocieszyła mnie wiadomość, że to od leków, a nie znów coś nie tak…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz