Nie dałam rady. No nie wytrzymałam i wyszłam z domu, bo mnie już trafiało to siedzenie. W środę, opatulona powyżej nosa pojechałam z całą rodzinką do Krakowa. Kierunek - kino. Film - Trolle. To już nie pierwsza nasza wizyta w kinie, wiedzieliśmy, że może się skończyć siedzeniem na schodach, ale jednak nie. Dzieciaki, a głównie Syn, bo to on wcześniej chwilami wędrował, przesiedziały cały seans wpatrzeni w ekran. Nawet popcorn stracił w pewnym momencie na znaczeniu, choć przed wejściem Syn zażyczył sobie taką maszynę na urodziny.
Jak dla mnie bajka cudna, choć coraz bardziej mam wrażenie, że z tych bajek więcej korzystają dorośli. Owszem, tu nie było odniesień politycznych i tego typu, ale i tak... W końcu to dorośli znają przeboje w oryginalnej wersji. Muzycznie pięknie. True colours, Sound of silence czy Hello powaliło mnie na kolana i łzę wycisnęło (tak, mój drogi M, znów ryczałam na filmie).
Po seansie zahaczyliśmy o sklep, a nawet kilka, bo szczoteczki do przedszkola trzeba donieść, a mieliśmy tylko jedną, mleko się skończyło, a u nas jest 6 mlekopijców w porywach do gości ;) no i zaopatrzenie na Sylwestra kupiliśmy, bo jak zapowiedziałam, tak choćby w 5 szalikach do dotrę. A mogą się przydać, bo ui nas mróz się stawia ostry.
Jeszcze troszkę o świętach - zgodnie z Osobistym uznaliśmy, że to były najlepsze święta w naszej niekrótkiej już historii. Razem, z masą pyszności przygotowywanych też razem, nie spiesząc się, z kolędami na cztery głosy. 10 lat wcześniej przegadałam z Osobistym wigilię i to dało początek naszej historii. Mam nadzieję, że każdy kolejny rok będzie lepszy, aż do kolejnych pełnych 10.
Uwazaj na siebie :)
OdpowiedzUsuńRozumie, ze Ci nosi, wiec zycze Ci zdrowka i kolejnych takich Wigili :)
Rozumiem Cię doskonale, bo mnie także czasami nosi :)Fajnie, że święta się udały. Oby sylwestrowa noc była równie radosna.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku.