Nasze poranki w przedszkolu wyglądały tak samo od czerwca.
Wchodziłyśmy i zaczynałam ją rozbierać, a ona zaczynała płakać. Chlipała, chlipała, ryczała, wyła, spazmowała. Oddawałam cioci, wróć, ciocia ją ode mnie odrywała, zamykała drzwi i... cisza. Córa biegła do dzieci i się bawiła.
Znudziło mi się i wzięłam się na sposób. Tablica motywacyjna. Na parę innych rzeczy, ale na niepłakanie w przedszkolu też. Od tygodnia, a chodzi codziennie zważywszy na próby, dziecko leci do przedszkola z pieśnią na ustach. Ale...
Syn wyje na wyjściu z przedszkola. Bo on chce do dzieci. A popołudniu wyją mi oboje, bo Córa chce zostać, a on też. Równowaga musi być.
Jutro Jasełka, muszę wyprać pożyczoną albę, na strój anioła, co z kiecy ślubnej zrezygnowałam. Córa ma strój w przedszkolu, moje skrzydła też są. Dziadkowie zaproszeni. Mam nadzieję, że teściowie się zjawią, bo Córa bardzo na nich liczy...
:) u nas tablica motywacyjna od zeszłego roku...raz działa raz nie ...ale lepsze to niż próby błagania po 50 razy. A i motywacja ala męska rzecz. Niegrzeczny jeździsz z tyłu. to dopiero działa - bo przecież ja nie widzę mapy !!
OdpowiedzUsuńU nas magnesiki działają cuda :)
UsuńCzasem taka równowaga potrafi skołować człowieka:D Dobrze, że Syn lubi przedszkole;)
OdpowiedzUsuńŻeby mu nie minęło do czasu, jak sam pójdzie
Usuń