Sezonkomunii świętych uważa się za rozpoczęty. Na moje i mojego Osobistego Mężczyzny(narzeczonego, a co, czas się przyzwyczajać) nieszczęście jesteśmy na jednązaproszeni. Ja już pominę wygląd tego zaproszenia, bo niektórzy na ślub takichnie mają. Na szczęście umiar został zachowany, bo przyjęcie w domu. Alemieliśmy ogromny kłopot co kupić. Po wielu rozmowach z wieloma osobamidoszliśmy do wniosku, że „za naaaszych czasów” to jednak łatwiej było. Do tejpory mam złoty łańcuszek z komunii i kolczyki, których co prawda nosić niemogę, bo jestem na złoto uczulona, ale mam. Dostałam jeszcze taki superwypasiony jak na tamte czasy magnetofon kasetowy, co świecił diodami w rytmmuzyki. Rany, jak ja się z niego cieszyłam. Chodzi jako tako do tej pory isentyment nie pozwoli mi go zezłomować. A teraz to są badziewne prezenty iprzecież jak można. A zawsze mi się wydawało, że chodzi o to, że przyjmuje siędo serca Chrystusa, że do tego przygotowuje się dziecko przez cały rokkatechezy, że to wydarzenie religijne, a nie okazja do przyjęcia. Jeszczeprzyjęcia z alkoholem, o zgrozo, bo wiem, że się zdarza.
Zupełnieinnym tematem jest pokaz mody, jaki się tworzy przed kościołem. Szczęśliwirodzice, gdzie wprowadzono alby, choć i tak zawsze się znajdzie dzieciątko, coma suknię od wujka z ameryki i wygląda jak zmniejszona panna młoda.Zadziwiające jest ile tych wujków zawsze się znajduje i ta sukieneczka takawymiarowa mocno. Prawda jest chyba zupełnie inna. Zwyczajnie mamusi sięzamarzyła mała królewna, zapakowała dziecko do samochodu, zawiozła do salonumody ślubnej, bo tam się kupuje sukienki komunijne i kupiła jakąś drogąkreację. A potem jeszcze zapakowała dzieciaka do solarium, do chirurgaplastycznego, bo na zdjęciach odstające uszy wyglądają źle i do kosmetyczki,tuż przed umówioną wizytą u fryzjera. Słowo daję, przed ślubem mniejprzygotowań.
A nie możnatak zwyczajnie? Przygotować dziecko do wzniosłego religijnego wydarzenia wspokoju, bez góry drogich i droższych prezentów. Bez solarium, makijażu i suknina miarę ślubu. Bo potem załamiemy ręce przy 18 urodzinach dziecka, bo niewiadomo co dać, żeby się zachwyciło lub było choć troszkę zadowolone. I przyślubie, gdzie chyba przyjdzie nam zafundować dom nowożeńcom. Kolejny znak naszych czasów. Czy aby na pewnochcemy takie znaki?
Wyłamaliśmy się. Niekupimy laptopa, quada czy telewizora. Kupiliśmy złoty medalik z łańcuszkiem. Boto ma być pamiątka, a nie przyćmienie wydarzenia.
Powiem tak. Według współczesnego myślenia na chrzciny już nie wypadało mi dać tańszego prezentu jak wartego kilka stówek. Fakt jestem chrzestna ale to nie zmienia faktu że mam dawać przykład i w razie nieszczęścia być tą drugą matką. Skoro na chrzciny dałam prezent za 400zł to na komunię wypada tak ze dwa razy tyle. Powiedzmy że dobry rower się mieści w tych granicach. Potem dochodzi 18 i wychodzi na to że chrzestny funduje prawo jazdy więc tak z półtora tysiąca trzeba mieć. A jeśli już idzie o wesele to z mniej niż 3tysiące raczej nie mogę się pokazać. Wszystkie święta jakie są w życiu dziecka potem dorosłego człowieka sprowadzają się do tego, że on zamiast przeżywać to duchowo i cieszyć się to liczy przede wszystkim na kasę. Nic tylko zacisnąć zęby i się cieszyć że nie jestem bogata bo w innym wypadku trzeba by już myśleć o zakupie nowego auta i wybudowaniu dla nich domu...
OdpowiedzUsuńRok temu kupiłam mojej chrześnicy złoty krzyżyk na łańcuszku oczywiście. I mała była zachwycona. Opakowanie ze znanej firmy jubilerskiej też miało znaczenie, ale to jest coś, co ma szansę przetrwać dłużej niż inne.
OdpowiedzUsuńNiestety sami się w tym szaleństwie często nakręcamy ;-) Musimy pokazać, że jesteśmy lepsi, bogatsi i naj... Takie czasy ;-(
OdpowiedzUsuńAle nie mylmy dawania przykładu i bycia dobrą matką z pieniędzmi.
OdpowiedzUsuńI widać, że da się. Bo takie inne, niezwykłe. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńI dlatego właśnie się nie dam nakręcić, bo nie chcę, żeby to były moje czasy
OdpowiedzUsuńZ tymi sukienkami z USA (dobrego Wujka z Ameryki):W polskiej parafii byl to "Cyrk na kolkach" jak w Polsce:40 cioro dzieciakow, zapchany Kosciol, niczegoo nikt nie widzial i nie doslyszal: rewia mody rodzicow i dzieci, przerost formy nad tresciaMoj syn mial I Komunie w USA i tutaj dzieciaki mialy przyjsc ubrane w "niedzielne" ubranie (w amerykanskim Kosciele Katolickim).dziewczynki jasne kwieciste ala Wielkanocne sukienki i tak pewnie kupione za niewielkie pieniadze wiosnaa chlopcy w spodnie, koszule (ala ubraniowe) moze dodatkowo kanizelka i krawat niekoniecznie tego samego koloru:Uroczystosc w kosciele dla 10 dzieci/ rodzin i ich zaproszonych gosci(my wybralismy sobie w sobote, wszystkie dzieci przystepuja do pierwszej Komunii i maja wybor zrobienia tego indywidualnie w czasie mszy niedzielnej lub w grupie [10-15 terminow do wybory w parafiiz apelem Proboszcza, zeby nie bylo przerostu formy nad trescia )Dzieciaki z pelnym uczestnictwem we mszy:wszystkie cos robily: czytaly slowa liturgii, sluzyly do mszy "pomagajac" ksiedzu.....wszystko bylo o ich zaangazowaniu i pelnym uczestnictwie we Mszy!!! (bez podzialy na plcie, dziewczynki takze w pelni zaangazowane)Spokojne, kameralne z duchowym zaangazowaniem.Po mszy pelny dostep do Kosciola, ksiedza, zdjec, obrazkow potem maly obiad w restauracji lub w domu.....Nie ma szalenstwa z 3 latami przygotowan i 3 tygodniami przemarszow i parad w slubnych sukienkach........
OdpowiedzUsuńJa czas jakiś temu byłam na komunii mojej chrześnicy. I już na pół roku przed uroczystością usłyszałam, że MUSZĘ kupić małej laptopa, rolki i najnowszy model Nokii... I sukienkę. I jeszcze buciki, wianek i całą resztę [świecę, książeczkę do nabożeństwa, różaniec, rękawiczki itd]. Zaraz, chwileczkę! Jakie "muszę"? No bo nie wypada mi skąpić, skoro jestem chrzestną, a swoich dzieci nie mam i dobrze zarabiam! Szlag mnie trafił i skończyło się na pięknym wydaniu Biblii, oprawionej w aksamit, złotym łańcuszku z krzyżykiem, takichż kolczykach - maleńkich delfinkach i złotym zegarku do noszenia na szyii, na łańcuszku. Mogę córce kuzynki kupić te cholerne rolki, telefon czy nawet laptopa - ale, na Boga, nie na komunię! A i tak usłyszałam, że jestem sknera, że młoda się będzie wstydzić, że dostała prezenty jak dziadówa, a mnie by było stać...
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że jesteś. I że właśnie takie prezenty dostała. Teraz, prawie w przeddzień chrztu mojego dziecka życzyłabym sobie, by chrzestni myśleli, jak Ty. Ale nic im nie powiem, bo właśnie... Nie muszą.
OdpowiedzUsuńKolczyki dla takiego maleństwa może niekoniecznie, ale ładnie wydane Pismo, łańcuszek z krzyżykiem, ewentualnie ładnie oprawiony Święty obrazek... Ja z okazji chrztu dostałam kopię [było to lat temu sporo, i zrobić dobrą kopię było nieporównywalnie trudniej niż teraz!] bezcennego dla mnie obrazka - mam ją do dziś i do dziś stoi w ramce nad moim biurkiem. A historia tego obrazka jest taka: mój dziadek, gdy miał lat cztery czy pięć miał francuską opiekunkę, nianię. I któregoś razu, ta niania z wizyty w swoich rodzinnych stronach przywiozła swojemu podopiecznemu obrazek Matki Boskiej, który w tamtej okolicy słynie łaskami dla małych dzieci. Dużo później zawierucha historii zmiotła majątki rodzinne, wojny zmiotły część rodziny, a ten obrazek jakoś się zachował! Uważam, że to bardzo piękny prezent i bardzo piękna historia - wszystkie dzieci "rodzinne" dostają kopię tego obrazka w ramkach, właśnie z okazji chrztu - by Maryja pochyliła się nad nimi jak nad swoim dzieciątkiem.
OdpowiedzUsuńWłaśnie za tego typu prezent byłabym wdzięczna, a nie za modne ubranko, czy zabawkę. To pewnie dostanie od innych gości. A jednak święta religijne wymagają religijnego prezentu. A historia z obrazkiem niesamowita, piękna tradycja, warto takie zachowywać
OdpowiedzUsuń