Na własne życzenie się wkopałam. Siedziałam sobie w pracy przy śniadaniu, jak zawsze obok szefa. Wcześniej mówiłam mu o jasełkach, że chcę przedstawiać i tak dalej. Oczywiście się zgodził. A przy śniadaniu mówi, że na koniec kursu będzie bankiet. I miło by było jakieś przedstawienie zrobić. I patrzy mi w oczy tymi swoimi granatowymi ślepiami. Topniejąc pytam na kiedy. Koniec listopada. Zgodziłam się no… No co miałam zrobić? Tak, mam do zrobienia dwa przedstawienia. Tak, nie wiem jak to zrobię. Ale zrobię. A następnym razem rozmawiam z nim przez ścianę. Żeby mnie znowu nie utopił w tych swoich oczach i żebym znów się na coś nie zgodziła… To koszmar mieć takiego szefa, mówię Wam ;) I jeszcze godzi się z entuzjazmem na każdy mój głupi pomysł. I mi pomaga. No koszmar, mówię Wam. ;) (I jeszcze premię za to dolicza, tak nawiasem ;) )
No rzeczywiście jak ten Twój szef może być aż tak okropny;-)
OdpowiedzUsuńA niby to kobiety oczyma swemi uwodzą:)
OdpowiedzUsuństarzy budowlańcy mawiali zawsze tak: "nigdy nie pokazuj, że zbyt dużo umiesz... pieniędzy nie dołożą, jedynie roboty..." :))))...
OdpowiedzUsuńPrawda?
OdpowiedzUsuńFaceci też potrafią :) i nie trzeba im mascary ;)
OdpowiedzUsuńU mnie dokładają :)
OdpowiedzUsuńTo teraz masz dużo na głowie z tymi przedstawieniami ;)
OdpowiedzUsuńMam, ale kocham to :)
OdpowiedzUsuń