Każdy ma marzenia, jakiś cel, do którego dąży. Niestety, gdy tylko do niego dochodzi, stawia nowe wymagania. Przez takie niepotrzebne wymyślanie prawie straciłam coś, na czym mi zależało najbardziej na świecie i co było ucieleśnieniem marzeń.
Dobrze się zatrzymać w pół kroku.
Czasem dobrze jest się zatrzymać już na początku tej drogi, żeby móc się przyjrzeć do czego się dąży i zdać sobie sprawę, że to wcale nie było marzeniem...
OdpowiedzUsuńCzasem, to co jest niezauważalne, jest najważniejsze... Trzeba tylko uważać, żeby nie wylać dziecko razem z brudną wodą z kąpieli :)
OdpowiedzUsuńWeź przykład z Cioci Najdroni i pamietaj, że żeby móc iść do przodu, trzeba czasem zrobić krok w tył, same marzenia nie wystarczą :)
OdpowiedzUsuńCzęsto gdy marzenia się spełnią okazuje się że nie tego chcieliśmy, że to nie dało szczęścia...
OdpowiedzUsuńNa szczęście się zatrzymałam i dostrzegłam, że marzenie mam w dłoniach
OdpowiedzUsuńW pędzie gubimy wiele rzeczy..
OdpowiedzUsuń"Cioci Najdroni" toś mnie rozbawiła :P Ale reszta prawda święta.
OdpowiedzUsuńMnie to dało szczęście, ale w pędzie tego nie zauważyłam i chciałam więcej. Zupełnie niepotrzebnie
OdpowiedzUsuńRzeczywiście potrzeby działają w ten sposób, że jak zaspokajasz jedne to pojawiają się kolejne. Trzeba uważać, żeby zdążyć się nacieszyć jednym za nim zaczniemy bieg po kolejne ;-)
OdpowiedzUsuńTo nie kwestia nacieszenia się, a raczej niedostrzeżenia, że już się dobiło do etapu spełnienia
OdpowiedzUsuń