Mama ma rękę w gipsie. Pech chciał, że prawą, ale w niektórych sytuacjach nawet złamana lewa nic by nie pomogła. W domu sobie jeszcze jakoś radzi, ale zakupy dla niej to koszmar. Bułek sobie nie zapakuje, wózka też nie weźmie, bo nie da rady go dobrze prowadzić. Ale najgorzej ma przy kasie. Wyjmowanie pieniędzy, głównie monet nastręcza jej mnóstwa problemów, pakowanie zakupów do reklamówek też. I wiecie co? Nikt nie pomoże. Raz poprosiła panią, zna ją z widzenia, by jej potrzymała przy bułkach reklamówkę, to usłyszała, że tamta jest kaleką i pomocy nie wymaga. Pani miała wszystkie kończyny zdrowe. Kasjerki jak za karę pomogą zapakować parę rzeczy, łaskawie wezmą sobie pieniądze. A mama nie chce mnie prosić, woli sobie iść sama. Dziś zabrałam ją na zakupy, to było jej łatwiej, ale poza takimi sytuacjami mama wstydzi się chodzić do miasta, bo potrzebuje pomocy! Chore, okropne i wstyd mi za tych wszystkich ludzi. Jedna pani tylko w mięsnym zaproponowała, że pokroi kotlety, bo ja mówiłam mamie, że ja jej mogę dopiero w sobotę, bo dziś już nie miałam czasu. Jedna pani. Nie zważając na oburzoną kolejkę...
Gdzie ci ludzi? Gdzie współczucie? Gdzie w ogóle jakiś ludzki odruch i zrozumienie?
Gdzie? Schamieli albo chamstwo czuje się dziś na tyle pewnie, że jak wcześniej siedziało cicho, tak teraz wylazło jak robactwo z kanałów. Ja jestem z tych, co widzą szklankę do połowy pustą, ale - odpukać! - póki co takie chamstwo niesamowite widzę tylko w sieci. Pewnie do czasu :/
OdpowiedzUsuńNiestety ja coraz więcej w realu :(
UsuńJa ci powiem tak. Jak byłam w ciąży, to w kolejce zostałam przepuszczona 2 razy, choć absolutnie tego nie oczekiwałam - raz przez znajomą na samym początku ciąży, która w dodatku powiedziała "idź póki masz okazję, bo nikt więcej Cię nie przepusci", a drugi raz w 9. miesiącu ciąży przez chłopaka, którego żona urodziła miesiąc wczesniej (swoją drogą ich syn jest teraz najlepszym kolegą Juniora w przedszkolu :P). A poza tym za każdym razem jak ludzie w kolejce (zazwyczaj emeryci) widzieli mnie z daleka, że się toczę do kasy, automatycznie sciesniali się w kolejce, żebym przypadkiem gdzies się nie wcisnęła i patrzyli wszędzie, byle nie w moim kierunku. Dla mnie to nie był problem, ale w sytuacji Twojej mamy chyba logiczne jest, że potrzebuje pomocy. Ot ludzka znieczulica...
OdpowiedzUsuńMnie raz przepuścili, bo kasjerka na nich naskoczyła, a tak to faktycznie po suficie i wszędzie patrzyli. To samo w autobusie, jak chciałam usiąść na miejscu dla matki z dzieckiem, z miejscem na wózek, mając wózek i duży brzuch ciążowy.
UsuńOkropnosc....katolicy ..... i "dobrzy ludzie" :(
OdpowiedzUsuńO tak, tacy najgorsi...
UsuńTo ja mam taki odruch naturalny ze chce i muszę pomagać. Nie wiem czy mam to w genach po tacie czy po prostu takie wartości wyniosłam z domu. Kiedyś o 21 szlam spotkać się z kolega i zobaczyłam na przystanku dziwnie wyglądająca kobietę. Okazało się ze pani została wcześniej okradziona w sklepie (złodzieja złapali) i ze stresu źle się poczuła. Nie chciała wzywać karetki. Zadzwoniłam do kolegi, powiedziałam ze spóźnię się godzinkę i odwiozłam panią z zakupami do jej domu. Siostra kiedyś byla umówiona ze man pod firmą i dala mi znac ze sie spóżni. Okazało sie ze również starsza pani wzięla za dużo zakupów w Biedronce, a dodatkowo słońce grzało okropnie i nie miała już siły dojść do domu. Młoda spakowała częśc zakupów pod wózek, bo akurat była z moją córką resztę zahaczyła na i odprowadziła kobietę do domu. Ja jak byłam w 9 miesiacu ciazy to ustepowalam miejsca w tramwaju starszemu panu. Pan mial ze 100 lat i laske i z trudem wszedl. Mi juz nikt nei ustapil miejsca;p Na szczescie ciaze dobrze znosilam;) Raz tylko moja pomoc miała chyba niezbyt dobre skutki.... Wracałyśmy z wieczoru panieńskiego. Na przystanku leżał chłopak, obok torba z laptopem i walizka. Stwierdziłam, że jest pijany i go obudzę, żeby ktoś mu nie ukradł sprzętu. Chlopak nei reagował na głos, na szarpnięcia, a nawet na ... policzkowanie. Puls był, oddychał więc stwierdziłam, że może jest cukrzykiem i zasłabł i trzeba wezwać karetkę. Żadnego alkoholu nie czułam ani ja ani koleżankę, którą poprosiłam o "obwąchanie" ;) Wezwałyśmy karetkę. Zapytałam się lekarzy czy to rzeczywiście cukrzyca. "Eeee jak cukrzyca... pijany tak, że aż nieprzytomny!" No i zabrali go na wytrzeźwiałkę... Było mi głupio ale naprawdę wcale nie było czuć alkoholu! Tylko perfumy!
OdpowiedzUsuńJednak to mnie nie zniechęca. Kolega potrzebuje pomocy w przeprowadzce? Nie ma problemu służę samochodem. Ktoś z sąsiadów chce pożyczyć drabinę/wagę/ wiertarkę no problem. W sklepie, na ulicy gdzie tylko zauważę, że ktoś może potrzebować pomocy zawsze podejdę i zapytam;)
szkoda, że tak mało jest takich ludzi...
UsuńCoraz mniej, niestety, bo czasami też, jak się chce pomóc, to się oberwie, to taka inna strona medalu.
UsuńCoraz mniej w ludziach współczucia, chęci pomocy, empatii... Niestety.
OdpowiedzUsuńPrzerażające, ale prawdziwe
Usuń