Zabieram dzieci do kościoła. I wkurzają mnie dzieci w kościele. Wkurzają mnie gadaniem, kręceniem się, kopaniem po ławkach, śmianiem i popychaniem wzajemnym. Mam wtedy ochotę podnieść łapkę i walnąć przez ten durny łeb... rodzica siedzącego obok z miną mówiącą "nic nie zrobię, o co Wam chodzi, to nie moje". Wkurzają mnie takie rozwydrzone 6 i więcej latki, które przeszkadzają, a rodzice nie reagują. Bo oni już powinni rozumieć. No ale co zrozumieją, jak na mszy pierwszy raz? Dlatego ja do kościoła dzieci zabieram. Były już jako niemowlaki, teraz też chodzą. Wiadomo, że nie są idealnie grzeczne. Czasem coś powiedzą, czasem się rozpłaczą. Do tego wiercą się, kręcą i czasem chodzą. Syn jest na etapie zdejmowania butów, Córa też miała taki etap. Ale są, tłumaczymy im, że trzeba być cicho i spokojnie siedzieć.
Czasem ludzie na nas źle patrzą, dlatego chodziliśmy w mojej rodzinnej miejscowości nie do kościoła parafialnego, a do misjonarzy. Tam dzieci zawsze mile widziane, klejące się do księdza, na pierwszym miejscu wręcz. Teraz chodzimy czasem na mszę dla dzieci, ale ona późno jest, więc chadzamy też na 9. I nigdy nie spotkaliśmy się z potępieniem. Siadamy w pierwszej ławce, żeby nie widzieli innych dzieciaków i się nie nakręcali, żeby mieli miejsce.
Na kolędzie ksiądz mi mówi, że widzi nas w kościele, ja mu ze śmiechem odpowiedziałam, że trudno nas nie zauważyć, bo przeszkadzamy. Usłyszałam, że nie przeszkadzamy, że uczymy dzieci, inaczej się nie nauczą.
Moje dzieci mają przed sobą kościelną karierę. Córa zostanie świętą. Tydzień temu Osobistemu się rozpłakała, że ona jeszcze nie wychodzi, musieli zostać na Gorzkie Żale. W tym tygodniu rozpłakała się mnie, bo... ksiądz mi nie dał białego okrągłego. Rozpaczała strasznie. Gorzkie Żale spędziłam na podłodze w zakrystii tłumacząc o spowiedzi i komunii. Świętą zostanie jak nic, a ja muszę do spowiedzi iść. Osobisty też, bo o to też chodziło w tamtym tygodniu. A Syn pójdzie do zakonu kontemplacyjnego. Zasypia na mszy, czy to o 9, czy o 11.30. Najpóźniej w okolicy kazania odpływa ;)
Co sądzicie o dzieciach w kościele? Zabierać, nie zabierać, przeszkadzają, irytują, rozczulają?
A w ogóle, to... "Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie..."
Moja dała taki cyrk na chrzcie, że nie zabieram jej na razie do kościoła ;) Wiem, jak zachowuje się w sklepei, na spacerze i nei chce latać przez całą msze za nią, bo ani ja ani ona nic z tego nei wyciągniemy. Myslałam żeby ją zabrać na poświwęceni pokarmu ale sądzę, że może grzebać innym w koszykach i robić "bam" jajkami ;)
OdpowiedzUsuńMi dzieci nei przeszkadzają zwłaszcza jak jest msza dla dzieci ;)
U nas koszyczek to był szał, przy czym rzeczy były przywiązane bo jakoś tak latał ten koszyk tu i tam. A palmą zamiatała podłogę w kościele
UsuńNasz Mati jest tak uwiercony, że jak mam iść z nim na mszę to aż mi się odechciewa. Wiem, że w połowie mszy będę musiała z nim wyjść. Biega, chodzi pod ławkami, a jak przytrzymuję go to wije się, bije i tak krzyczy, że księdza zagłusza. Istna masakra.
OdpowiedzUsuńBiegające i bawiące się dzieci mi zupełnie nie przeszkadzają, do pewnego wieku oczywiście :)
UsuńNajlepszym rozwiazaniem byłyby msze dla dzieci :) cos w formie zabawy ze śpiewem, tak to sobie wyobrazam. Od małego dziecka nie mozna wymagać, ze sie skoncentruje zbyt dlugo, ze bez kręcenia sie spędzi czas "dorosłej" mszy.
OdpowiedzUsuńU misjonarzy była właśnie taka dla dzieciaków, fajna, z fajnym kazaniem, tu jest coś na podobieństwo, z oblewaniem ministranta wodą np, jak tłumaczą o łasce uświęcającej. Ale jest o 11,30, a to ni w pięć ni w dziewięć dla nas
UsuńMnie dzieci nawet nie przeszkadzają na Mszy, bardziej wkurzają mnie rodzice, którzy pozwalają na wszystko. Co innego podejść do ołtarza, a co innego nieludzki wrzask na środku kościoła: :siiiiikuuu!", a rodzice się patrzą i nic z tym nie robią
OdpowiedzUsuńWłaśnie takich mam ochotę zdzielić na środku kościoła. Ja czasem z Córą wychodzę na siku, jeden kościół ma toaletę w środku, super sprawa, ale ona woła cicho. Kiedyś jednak faktycznie siedział koło nas chłopczyk, co na całe gardło wrzeszczał, że siku chce już
UsuńBardzo podobają mi się dzieci w kościele, ale nasza Milenka jest zbyt ruchliwa. Na święceniu pokarmów zaczęła śpiewać "Fantazję" i starała się przekrzyczeć księdza. Teraz zna już kościelne pieśni, ale niestety kolędy. My rzadko z nią chodzimy, bo mamy dosyć daleko. A jak chodzimy to najczęściej siedzimy na polku.
OdpowiedzUsuńPole super sprawa, u misjonarzy też lato na polu spędzaliśmy
UsuńMy staramy się chodzić z Gabi do kościoła ale jak jest chora to trochę ciężko.... Staramy się jej tłumaczyć by stała przy nas ale to nierealne... jest na etapie "motorka w dupci" i wszędzie biega. A jak chwycisz za rękę by stała spokojnie obok to histeria na cały kościół... W ławkach z nią nie siedzimy bo zwyczajnie nie ma mowy aby wysiedziała dłużej niż 3 minuty... No ale jak nie jest chora i pogoda sprzyja to idziemy wszyscy razem.
OdpowiedzUsuńCo do zwracania uwagi to raz jedna babcia z wielkim oburzeniem kazała mi wyprowadzić dziecko, bo przeszkadza (celowo staliśmy z tyłu bocznej nawy żeby rozpraszać jak najmniejszą liczbę osób)
Nam nikt uwagi na szczęście nie zwrócił, bo by usłyszał co nieco ode mnie. Niektóre dzieci mają ciężko w kościele, to fakt, msze są długie i dla nich niezrozumiałe
Usuń