Zwariowałam, prawda?
Zawsze powtarzałam sobie, że moje dzieci będą miały dzieciństwo. Że nie będą biegały ze szkoły na dodatkowe zajęcia, że nie będą miały wypełnionego nauką i zadaniami dnia. A tu taki natłok. Nawet przez chwilę miałam wyrzuty sumienia. A potem przyszła refleksja, że to wszystko mieści się w programie jej przedszkola, do którego chodzi na 2 i pół, 3, czasem więcej godzin. Angielski mają codziennie. Logorytmika jest raz w tygodniu, w cenie czesnego i uważam, że to super pomysł. Tańce są już dodatkowo płatne, też raz w tygodniu. W tamtym semestrze miała być robotyka, ale dla 4 i 5 latków. Zresztą, nie widziałam celu w tym, by chodziła. Aż do ferii, były zajęcia za darmo i była jedynym trzylatkiem budującym roboty. I cały dzień nie mówiła o niczym innym, niż o robotach. Zapisaliśmy ją więc, dwa razy w miesiącu mają być zajęcia, zobaczymy, co będzie, wypisać zawsze można.
Poza tym w przedszkolu mają zajęcia kulinarne, robili już gofry, sałatkę warzywną... Bajkoterapia też popierana przeze mnie całym sercem.
Nie zabieram jej dzieciństwa. Naukę traktuje, jak zabawę i to jest piękne. Z zapałem opowiada o państwach poznawanych raz w miesiącu, chętnie chodzi na bale i czeka na plac zabaw. Uwielbia ciocie, dzieci i zabawy w przedszkolu. Nas zabiera w kółko, rozdaje naklejki w nagrodę.
Nie chcę być rodzicem zmuszającym do zajęć pozalekcyjnych. Będą chcieli, ok, zorganizujemy. Nie będą, trudno. Na razie inwestujemy w muzykę, bo widać, że Córa chętna. Tańczyć kocha, miałam ją nawet zapisać jeszcze gdzieś, ale logorytmika chwilowo mi wystarcza. Nie rozumiem rodziców, którzy posyłają dzieciaki na basen, chiński, karate i szachy, a w międzyczasie konie, balet i grę na harfie. Oczywiście, jak dziecko chce, to nic nie mówię. Nic nie powiem też, jak dziecko chciało, a jeden tydzień nie chce, a rodzic chce. Natomiast wkurzają mnie rodzice nakładający na dzieci własne ambicje. A może dziecko chce tańczyć w zespole ludowym, a nie Jeziorze Łabędzim?
Ech, co ja mogę, jeśli nie przytaknąć? Gdybym chciała być matką, podobałaby mi się opcja wybitnie uzdolnionego dziecka, które pcha się na dziesiątki dodatkowych zajęć, bo wszystko go interesuje (czy komukolwiek by się to mogło nie podobać?), ale nic na siłę, bo to się mija z celem.
OdpowiedzUsuńBudowanie robotów... Aż chciałam sobie wyguglać co to dokładnie ta robotyka (prócz tego, że kojarzyło mi się z robotami, ale chciałam się upewnić), ale później uściśliłaś. Kurdę, małolaty montują jutubowe filmiki, robią cuda na kiju, trzylatki składają (?) roboty, aż mi wstyd, bo ja nie umiem nawet porządnie przerobić zdjęcia ;)))
Ja bym nie chciała. Moja kierowniczka ma i robi za taksówkę :P
UsuńBudują roboty z klocków lego i ruszają nimi za pomocą laptopa. Wyższa szkoła jazdy
Bo nauka w tym wieku powinna być zabawą :) I choć może się to wydawać wiele, póki dziecko chce, czemu nie? Denerwuje mnie tylko zmuszanie, znam dzieci, które nie chcą, ale robią, kiedyś i tak wielu ludzi będzie zmuszać, więc byle nie za wcześnie :)
OdpowiedzUsuńW sumie to tak jest rozłożone, że tego nie jest wiele. A zmuszać nie zamierzam do niczego
UsuńDzieciaki powinny miec szanse zeby posmakować "wszystkiego", kto wie co im najbardziej do serca przypadnie? Program Twojej córki brzmi rozsądnie, zadnego przeładowania tu nie ma wiec czemu nie? Na razie to zabawa, z niej powoli wyklują sie pasje i ta droga pewnie pójdziecie. Jestem jak najbardziej za :)
OdpowiedzUsuńDlatego wybrałam to przedszkole :) Fajne jest, daje możliwość poznania wielu dziedzin, sama jej tego nie zapewnię
UsuńZgadzam się w stu procentach i obiema łapkami podpisuję. To jest tak, że dziecko w pewnej chwili szuka, próbuje różnych rzeczy, ciekawią go zarówno śpiew, jak i taniec albo jazda konna, albo po prostu ma w sobie jakąś pasję, którą mądry rodzic umie dostrzec i poprowadzić dziecko dobrą drogą. Zapisywanie młodego człowieka na całą masę zajęć dodatkowych nie ma sensu, bo w pewnym momencie on i tak się zbuntuje i zrobi po swojemu, czemu sprzyjać będą stres, chroniczny brak czasu i napięcie, aby sprostać oczekiwaniom rodziców.
OdpowiedzUsuńI w efekcie może nie pójść drogą, którą by mógł. Na złość. Jak z odmrażaniem uszu
Usuńu mojej szefowej w żłobku ucza chinskiego ;p Swoja droga sadze ze Korniszon tez potrafi mowic po chinsku mimo ze nei chodzi do zlobka bo nie rozumeim co do meni mowi ;)
OdpowiedzUsuńJa chodzialam na angielski i na harcerstwo, bo chcialam. Pozneij na francuski- tez chcialam. Mnei rodzice nei przymuszali do niczego - chcesz prosze bardzo- nie chcesz to tez super ;)
To ja muszę Osobistego do żłobka posłać, bo ostatnio miał dokumentację po chińsku i nic nie rozumiał. Widać od razu braki w edukacji :P
UsuńI to są fajni rodzice