Wczoraj na lody z Osobistym poszliśmy, ale nie takie w wafelku i jedzone na drodze. Kulturalnie, przy stoliku, pucharki i chwila dla siebie.
A było to tak:
Wracaliśmy z przedszkola, przejeżdżam koło lodziarni, a Córa do mnie mówi, że pojedziemy na lody, jak tatuś przyjedzie. Miałam mu nic nie mówić, żeby miał niespodziankę. I pojechaliśmy wieczorem. Syn do fotelika, dostał wafelka i go nie było, Córa liznęła swojego może 5 razy i poszła do kącika dla dzieci. Prawdziwa randka. Dawno nigdzie nie byliśmy, na szczęście dziecko o nas dba...
O, też bym poszła na takie lody w pucharku, ostatnio zjadałam w biegu z wafelka;) A lubię posiedzieć w kawiarence, odpocząć, zrelaksować się;)
OdpowiedzUsuńTen klimat dużo daje, choćby samo jedzenie trwało tyle samo, co z wafelka
UsuńA ja uwielbiam mcflurry:) (lody z mcdonalda)
OdpowiedzUsuńTeż lubię i włoskie, ale klimat kawiarenki jednak inny :)
UsuńLody... narobiłaś mi ochoty, a tu w zamrażalniku nic nie ma... ;)))
OdpowiedzUsuńTo do sklepu :P
Usuń