Tak, zdawałam sobie sprawę z tego, że będzie ciężko, zarówno z samą budową, jak i z dziećmi. Przy czym od założeń pierwotnych wiele się zmieniło, a i od zmienionych wiele poszło nie tak, jak zakładaliśmy.
Po pierwsze ciąży z Córą nie miałam przeleżeć. Tyle można było zrobić, gdyby nie mój nakaz oszczędzania się.
Po drugie już mieliśmy mieszkać, ale kilka rzeczy się obsunęło, głównie pieniądze, bo podwyżki też miały być inne. Osobisty miał też pracować bliżej, ale go przenieśli.
Po trzecie straciliśmy całą tą zimę, bo była piękna pogoda, a Syn był malutki, więc siedzieliśmy w domu.
W najgorszych snach też nie przypuszczałam, że Syn będzie miał takie problemy z brzuszkiem, że będę musiała bardzo uważać na niego. I co prawda jest cudownym dzieckiem, ale problemy dają o sobie znać, więc nie mogę go trzymać na mleku, musi dostać coś innego, a w warunkach budowlanych to niemożliwe. Dodatkowo ot tak zrobicsobie 25 kilometrów w jedną stronę też robi swoje, głównie kosztowo. Teraz miało być lepiej, Córa do przedszkola, a ja na budowę, dwa w jednym. No to idzie drugi miesiąc i dojść nie może. Bo chora.
Po czwarte, mnie rozłożyło po porodzie, 9 antybiotyków w 3 miesiące powali konia.
W wyniku tych wszystkich zbiegów okoliczności i rzeczy, które się zdarzyły, jest, jak jest. Do tego dochodzą baardzo złę stosunki z teściami i moja mama, która zamiast pomóc, eskaluje bunt tego mojego dwulatka.
Jak życie kopie, to z każdej strony Owszem, to małe kopniaki, ale kurczę, regularne.
Wyjazdy Osobistego też miały być rzadsze, ale wyszło, jak zawsze. Bo plan to coś, co na końcu wygląda zupełnie inaczej. Nasz plan nie był taki, był zupełnie inny, przyszły inne warunki i trochę nie umiemy się z tym pogodzić. I jak już wspominałam, zmęczenie daje znać o sobie. Ja nadal wstaję w nocy do tego mojego małego zbója, raz, ale zawsze. Czasem go nie usłyszę, to nie śpimy 2 godziny, bo on się rozbudził, on idzie spać, Córa wstaje. Dwa i pół roku przespałam niewiele całych nocy. Bo najpierw koniec ciąży, potem Córa, ona zaczęła spać, to ja zaczęłam wstawać siku w ciąży z Synem. Teraz on wstaje.
I pracy mi też brakuje, tego zamieszania, zamętu. Byle do końca roku. Do kolejnego kryzysu, bo będziemy się musieli z Osobistym nauczyć żyć razem. Bo do tej pory zawsze obok z kimś. Nikt nie powiedział, że będzie lekko. Tylko ponarzekać czasem trzeba, bo czasem się uszami wylewa.
Z Osobistym czasem na rozmowę czasu i sił nie mam. Kurna, kocham go, ale jak tak dalej pójdzie to padniemy na nos i nic z tej miłości nie będzie.
Nawet nie strasz...
OdpowiedzUsuńA ponarzekać czasem trzeba, to fakt, od razu się człowiek lepiej czuje;)
Głowa do do góry, będzie dobrze! Musi być;)
Realistą jestem, nie straszakiem :P choć podobno to pesymizm
UsuńBardzo ciezko pracujecie na szczescie swojej rodziny, to, ze sie kochacie i macie wspolny cel to juz połowa sukcesu! Idzie do przodu, do lepszego, tyle juz daliscie rade znieść, ze jesscze dacie rade. Mocno trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńChyba wyboru nie mamy, co? Choć w sumie kredyt nas nie trzyma, a to podobno lepsze, niż ślub :P
UsuńWiadomo każdy ma chwile gorsze i lepsze, a wyrzucić to z siebie trzeba :)
OdpowiedzUsuńCzasami człowiek musi :)
UsuńPlany planami, a życie życiem. Nie może być zbyt łatwo - los na to nie pozwoli... Ale już bliżej niż dalej, więc w końcu wdrapiecie się na tę górkę.
OdpowiedzUsuńŻeby nie było, jak z Jaworzyną :P ile my tam razy myśleliśmy, że to już szczyt, a to tylko przełom był :P
Usuń