piątek, 6 marca 2009

Wyrywek z dnia pracy

            Pięknapogoda dziś była. No więc postanowiłam umyć okna, które się o to prosiły odtygodnia, czyli od momentu, kiedy mi w nie przyświeciło i zobaczyłam jakie sąbrudne. Kwiatki z parapetu dostały eksmisję na podłogę i biurka, na których jużpanoszyły się różne stroiki świąteczne. Czyli zrobił się lekki bajzelek. Skakamwięc sobie po oknach, a tu zajeżdża kierowniczka. Grzecznie zdążyłam dotknąćpodłogi, gdy wchodziła, a tu przylatuje jeden z chłopaków, że dziewczyna sięucięła i plastra potrzeba. Słychać przy tym wrzaski tejże dziewczyny. No to jaze ścierką w ręku biegiem do apteczki wołając w korytarz, by ranna nieumierała, bo idę ratować i zaklejać. Mina kierowniczki – bezcenna.

            Zciekawszych rzeczy… Oświadczono mi się. Dwa razy. Wczoraj i dziś. Wczorajodrzucenie poszło mi bezkarnie, dziś zapytano mnie dlaczego nie. Ale paniinstruktor pozostała nieugięta. Nie spoufalam się z uczestnikami ;)

3 komentarze:

  1. ~takaporostu7 marca 2009 11:48

    Rozbroilas mnie tym tekstem o umieraniu hihi

    OdpowiedzUsuń
  2. Darła się jakby umierała, zresztą, dla nich krew i przecięcie się jest prawie śmiertelne, oczywiście w ich pojęciu.

    OdpowiedzUsuń
  3. ot i samo życie :)

    OdpowiedzUsuń