Porannykatar przerodził się w lanie z nosa non stop, w ból gardła, uszu, głowy iwszystkiego w około. Poszłam do szefa i mówię, że może jutro mnie nie być, bosię podle czuję i że chyba idę do lekarza. Ten spojrzał na mnie tymi swoimipięknymi oczami i powiedział, że do lekarza to ja mam wędrować natychmiast idziś. Tak jakby polecenie służbowe. No i poszłam. Dowiedziałam się, żezapalenie gardła mam i początki grypy. Ale antybiotyku nie dostanę, bo szkodamnie męczyć. Ucieszyłam się. Do czasu stanięcia przy okienku apteki. Bezantybiotyku, za trzy lekarstwa, w tym to moje odwieczne, co zażywam zawsze ikosztuje całe 6 zł za dwa opakowania, dałam sto siedemnaście złotych, dla niewidzących 117. No i L4 do piątku włącznie.
HA! I szefdzwonił, bo zażyczył sobie smsa, czy jestem na zwolnieniu, że szkoda, ale żemam się kurować, i że kciuki trzyma i mam wracać zdrowa :))))) Uwielbiam mojegoszefa.