poniedziałek, 21 października 2019

Cudowni ludzie, cudowny ślub

Naprawdę cieszyłam się na ten ślub. Wiedziałam od półtora roku i nie mogłam się doczekać. I wcale nie chodzi mi o chęć potańczenia i pobawienia się. Po prostu Młody jest moim najlepszym przyjacielem i życzę mu jak najlepiej, a to najlepiej to właśnie Młoda. Trafił świetnie i nie mogłam doczekać się chwili, kiedy będzie tak na zawsze, przyklepane i kiedy zobaczę ich szczęśliwe miny.
Całe to podekscytowanie nie przeszkadzało, a może nawet pomagało w myśleniu, że jak ja tam pojadę, taka sierotka Marysia i w ogóle przyniosę im wstyd. Nic to, że sukienka budziła zachwyt, nawet mój i nawet bez makijażu i tak dalej. Umówiłam się do fryzjera i kosmetyczki i mamy dzieci baletowych mnie nie poznały. Prawie gotowa pojechałam do domu, wskoczyłam w sukienkę, rajstopy i sandałki (ten, kto wymyślił rajstopy z odkrytymi palcami powinien dostać Nobla), pomogłam się ubrać dzieciom i jedziemy. Gdzieś w połowie drogi zerknęłam w lusterko, by zobaczyć, że nie założyłam kolczyków. Córa chce mi oddać swoje, ja uznaję, że może być bez, Osobisty zawraca na rondzie i podjeżdża pod sklep. Wiecie, takie wszystko, apteki, lody, jakieś sklepy ze wszystkim. Zaparkować nie ma gdzie, więc wysiadam pod drzwiami, on jedzie, ja idę. W sklepie powitało mnie chóralne "ale pani piękna" i bajka od razu wskoczyła na poziom Kopciuszka. Samopoczucie mega, uśmiech na twarzy i kolczyki w ręce.
Potem już bez przeszkód, piękna ceremonia, choć kazanie jak dla mnie zamotane, albo się zawiesiłam. tona ryżu, zdjęcie z jesienią w tle i zabawa. Bawiliśmy się fenomenalnie. Tak dobrze, że nie mamy ani jednego zdjęcia. No dobra, ja zrobiłam jedno dzieciom i Osobisty każdemu z nich po jednym, jak przyszli z pomalowanymi buziami. Bo dla dzieci do 23 był animator i jestem przekonana, że to tylko dzięki temu bawiliśmy się tak świetnie. Dzieci szalały na piętrze, bawiły się chustą do Klanzy, robiły watę cukrową, kartkę dla Młodych, puszczali bańki (to na polu), ogólnie świetnie się bawili i nawet nas nie zauważali, jak tam zaglądaliśmy. Do tego świetni goście, ale nie mogło być inaczej, bo świetni ludzie przyciągają fajnych znajomych. My raptem znaliśmy dwie osoby, ale w niczym to nie przeszkadzało, choć mnie chochlik podpowiadał, że będzie źle, bo nikogo nie znamy itd. Skończyliśmy się bawić o 2 w nocy, kiedy dzieci już padały na nosy. Mogliśmy je położyć w części hotelowej, był pokój na takie przypadki, ale to by oznaczało, że za dwie godziny trzeba ich zerwać, wybudzić i przyjechać do domu z w miarę wyspanymi dziećmi. Pojechaliśmy do domu.
A teraz zagadka. Pudło z prezentem miało wymiar około 90 na 40 na 15 cm. Było ciężkie. Osobisty w trakcie składania życzeń powiedział, że sam osobiście dołożył kilka kamieni, żeby było ciężej poznać co to. On sam wymyślił ten prezent. Co to jest.
Powiem Wam, że Pan Młody zgadł. Nadal nie wiem, jak, ale chyba za dobrze się znamy. Bo świadek miał więcej danych i nie wpadł na rozwiązanie. Kto podejmie wyzwanie?

2 komentarze:

  1. Zazdro ;) Ja ostatnio na weselach tylko w pracy, a pobawiłby się człowiek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas czeka jeszcze w maju i potem czerwiec/lipiec 2021. Co po drodze jeszcze nie wiadomo

      Usuń