A w domu po pierwsze to sprawdziłam, jak się jeździ na moim nowym rowerku, wczoraj przywiezionym, a potem zabrałam się za szafy. Wczoraj przywieźliśmy meble do pokoju Syna, a że góry jeszcze nie ma, trzeba je było wcisnąć na dół. Zrobiłam więc rewolucję w szafach, upchnęłam ze starych do nowych, starą jedną już Osobisty rozkręcił, drugą rozkręci jutro. I jest więcej miejsca i w ogóle fajniej, bo tamte szafy już straszyły. I jak Osobisty pojechał z dziećmi ćwiczyć jazdę na rowerach (dla dzieci przyjechały przedwczoraj), to zrobiłam przemeblowanie.
Nie napisałam dziś ani słowa, choć zdania przewijają się w głowie.
Padam na pyszczek.
Liczę na masaż ;)
Dobrze, że skrzyczana, a nie obfajdana. Gdyby się zmówiły i obmyśliły zemstę... ;)
OdpowiedzUsuńo Boziu! Już to sobie wyobraziłam, masakra totalna ;)
UsuńSiedziałam pod firanką ;) a obok równie głośno krzyczały dzieci, więc ptaki się darły z drzewa obok :P
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHaha pomyślałam to samo co Ken G :P
OdpowiedzUsuńZero wsparcia, zero :P
UsuńMój rower ma trzy lata dopiero ale kilometrów już na nim zrobiłam sporo, ja mam typowy miejski rower, ale dobrze mi się nim jeździ nawet po lesie :) Szkoda, ze Martyśka póki co daleko nie daje rady, ale na dłuższe trasy nadal mamy dwa foteliki :)
OdpowiedzUsuń