Długo oczekiwany czas nadszedł. Z miesięcznym opóźnieniem, z innymi warunkami, niż zakładaliśmy, ale oto w ten weekend zostajemy pełnoprawną rodziną na swoim. Sami z sobą, ze swoimi problemami, wartościami, kryzysami i miłością. Znów zaczynamy od nowa, znowu życie do góry nogami.
Boję się. Boję się wielu rzeczy. Po pierwsze pewnej prowizorki, która tam jest. Płytek brak, bo ostatni miesiąc przechorowany, Osobisty był bardziej tu, niż tam. W związku z tym łazienka w prowizorce, zresztą, cała reszta też. Ciepło mamy, wodę mamy, ale... Warunki ciężki i boję się ich. Boję się też tego, że zostaniemy sami. W sumie to my nigdy tak do końca sami nie byliśmy i prawie, jak młode małżeństwo będziemy. Tyle, że z 4 letnim (4 lata i 3 miesiące dziś mija) stażem i 2 dzieci.
4 lata, 3 miesiące temu, 15 sierpnia staraliśmy się stanąć "u siebie", w domu teściów. Dziś wracamy z podniesioną głową, do naszego domu. Może jeszcze nie pięknego, w którym czeka nas sporo pracy, ale naszego. Wspólnego, budowanego i tworzonego razem.
Ogromna zmiana przed Wami! Moze i bedzie trudno na poczatku, ale pomysl jak cudownie, ze na swoim, a przede wszystkim, ze razem! Bardzo sie ciesze, a Ty nie boj sie na zapas, powolutku wdrozycie sie w nowe zycie :)
OdpowiedzUsuńjak mawiaja na fb....BAARDZO LIUBIE ;) :*** dasz rade - a ja bede miec blizej !!!! i dotre z celinka ! jak tylko opanuje new car ;P ale tam ma gps to nie zabladze ;)
OdpowiedzUsuńCudownie!!! Jak dobrze czytać takie wieści! I nie bój się, pomalutku sobie ze wszystkim poradzicie:)
OdpowiedzUsuńGratulacje :)
OdpowiedzUsuńGratuluję:)
OdpowiedzUsuńDołączam do gratulacji i ściskam Was wszystkich mocno, przemocno! Zawsze to na swoim. Lepiej o jednym kulawym krzesełku, ale u siebie, niż u kogoś na jedwabiach.
OdpowiedzUsuń